|
Smak kawy, ciepły dzień..a minuty wciąż płyną. Myśli ciążą bardziej niż,wczorajsze wino. Zasłonięte okna, cieniste podwórza..tych cichych dramatów sceny nie zliczone.
|
|
|
w rytmie zachodów, w słowach kamieni, w spojrzeniu ptaków, w mowie przestrzeni, rodzi się spokój-mówią po jednym roku.
|
|
|
Tych dla których coś znaczył dawno dopadł rozkład . Od wypadku dziadków mija właśnie trzecia wiosna
|
|
|
trupia szpetota tłumi szczęście. To oczodoly okien w zbombardowanym mieście.
|
|
|
ta niedziela jest jak film. Tani klasy B. Facet się pałęta w nim,w nie ciekawym tle. Scenarzysta forse wziął potem zaczął pić. Z dialogów wyszło dno. Zero czyli nic. Wszyscy święci balują w niebie. Złoty sypie się kurz..
|
|
|
barwe popiołu przybrało niebo..w ciszy tak smutno szepce zegarek o czasie co mi go wcale nie trzeba.
|
|
|
kochać to nie znaczy zawsze to samo.
|
|
|
my mieć samochód i bulteriera tarara! .:DD
|
|
|
Podobno jestem z Marsa i jak on mam swój darkside,
wokół nas ciągła farsa i sojuszników garstka,
|
|
|
połóż pistolet na stół i uprzedzenia wyrzuć w kąt
|
|
|
wszyscy święci balują w niebie złoty sypie się kurz ja ja włóczę się znów bez ciebie
|
|
|
-z grobów powstają umarli tego rozwoju wydarzeń nie przewidział nawet Darwin
|
|
|
|