 |
|
kurwa, sama nie ogarniam jak cholernie mi Ciebie brakuje.
|
|
 |
|
szesnaście lat temu dostałam nową grę, nazywała się `życie`. grałam w nią codziennie, dwadzieścia cztery godziny na dobę. aż pewnego razu doszłam do nowego poziomu o nazwie `miłość`. nie dałam rady, wyskoczył napis `game over`, przegrałam.
|
|
 |
|
chciałabym żeby kiedyś moje dobranoc wywoływało u Ciebie uśmiech.
|
|
 |
|
to że straciłam dla Ciebie głowę, to nie znaczy że stracę również spodnie, bluzkę, stanik i majtki.
|
|
 |
|
oficjalnie jest tylko przyjacielem, kimś od układania idealnej teraźniejszości. kimś od pomocy przy sklejaniu drobnych kawałków serca, gdy tylko pęka, ale wiesz.. może to nierealne, sprzeczne z tym jak być powinno, bo tak naprawdę, to On jest tym sercem, jest jak pierwszy promień słońca przebijający niebo tuż po deszczu, jest wszystkim tym, co kocham i tym, czego wciąż potrzebuję. / endoftime.
|
|
 |
|
w życiu bym nie pomyślała, że tę miłość ograniczymy do marnego `siema`.
|
|
 |
|
Żyjesz tymi dwoma słowami, w ręku ściskając jedno zdjęcie.
|
|
 |
|
kilka słów, a czujesz jakby w jednej chwili wyrwał Ci serce i zabrał je ze sobą.
|
|
 |
|
Wystarczy zniknąć na moment, aby przekonać się czy kogoś obchodzimy..
|
|
 |
|
leżałam na łóżku. z głośników leciał dobry, głośny rap. myślałam nad całą sytuacją. on siedział obok i co chwilę odgarniał mi włosy, które spadały na moją twarz. z dworu dochodziły rozmowy naszych rodziców, trzaski pakowanych walizek do ciężarówki. to były ostatnie minuty, które mogliśmy spędzić razem, w których mogliśmy poczuć siebie, usłyszeć nasze głosy. usiadłam na łóżku. dotknęłam jego twarzy. w oczach pojawiły się pierwsze łzy. tak cholernie go kochałam. nie chciałam, żeby odjeżdżał. chciałam, żeby nadal przychodził do mnie o 1O:OO rano, przynosząc mi śniadanie do łóżka, żeby dawał mi bluzę, kiedy było zimno, żeby siedział u mnie do późnego wieczora, czekając aż usnę, żeby był zawsze. a teraz? złapał mnie za rękę i powiedział, że musi iść. ostatni pocałunek, ostatni uśmiech. stałam przed domem i przez krótką chwilę patrzyłam jak odchodzi. nie wytrzymałam. pobiegłam do swojego pokoju i poryczałam się jak dziecko, któremu odebrali ulubionego misia. na zawsze.
|
|
 |
|
masz kilka twarzy. za każdym razem są one inne. nie da się zliczyć ile naprawdę ich jest. a jest wiele. bardzo wiele. jesteś wrażliwy, a zarazem twardy. nikt, oprócz ciebie nie wie czego tak naprawdę chcesz, czego oczekujesz od życia i co chcesz dać mu w zamian. prawda jest taka, że nie chcesz nic innego prócz miłości, bliskości, ciepła i uczuć. jakichkolwiek. ale tego ci brakuje. bez tego czujesz się nikim. czujesz się człowiekiem opętanym przez samotność, która chce cię zabić, zniszczyć. ty walczysz. nie poddajesz się, ale jest w tobie strach. ten strach jest ogromny. nie panujesz nad nim, aż w końcu upadasz. lecisz w dół, ale czujesz wolność, która ci się po prostu podoba.
|
|
 |
|
siedzę ze łzami w oczach, obgryzając paznokcie ze strachu.trzęsę się. moje ciało całe drży. wstaję. chodzę po pokoju. staję przy oknie. nie wiem co ze sobą zrobić. chowam twarz w swoje zimne dłonie. miliony myśli przechodzi mi przez głowę. nie odpisuje. nie odbiera. ma wyłączony telefon. jestem bezradna. boję się. bardzo się boję. znam go doskonale. wiem do czego jest zdolny, a ja nie mogę teraz nic zrobić. nie mogę go przed niczym powstrzymać, coś mu wytłumaczyć. obecnie nie mogę nic. a jeśli się coś stanie? jeśli on już nie żyje? nie. to niemożliwe. muszę nabrać optymizmu ale jak ? wystarczy ułamek sekundy, jedna chwila, jeden moment a on może zniknąć ....
|
|
|
|