 |
garniemy się do siebie jak opętane bańki mydlane
|
|
 |
trzynaście dni ma tydzień, trzynaście miesięcy rok, trzynaście długich godzin od rana po noc, trzynaście smutnych spojrzeń na tuzin twoich wad.
|
|
 |
A na koniec lek, chemiczny jakiś środek, co zatamuje krwotok łez, uspokoi drżące dłonie, zlepi serce co to rozpadnie się na pół, kiedy stracisz to wszystko i wszystkich przyjaciół.
|
|
 |
Ty sie w nasze martwe, ślepe oczy schowaj i dalej przez ten durny żywot matko prowadź. Tylko nie ucz nas jak latać, bo nie sztuką jest latanie, sztuką miękko wylądować
|
|
 |
To dzięki tobie już się nie boje klimatycznych zmian i lokalnych podtopień, wiem że kiedy przemokniemy do cna oboje, w wino zmienię wode
|
|
 |
To dzięki tobie jeszcze jakoś trzymam sie w pionie, to dzięki tobie, lepszymi czynisz rzeczy złe i nie tonę
|
|
 |
na śmierć zapominać chcę twe zakamarki, ciała detale, zapach, śmiech, wyrzucać precz jak rzeczy z głowy już raz wyrzucone.
|
|
 |
nie miotam się, nie rzucam,
nie bronię się,
z każdą minutą, każdym nowym dniem
kocham cię
coraz mniej.
|
|
 |
już świt słońce wali w drzwi,
lepiej już idź,
musisz już iść.
|
|
 |
"Kładąc głowę na mojej klatce piersiowej mówił, że ogrzewa mi serduszko. Być może wiedział, że ten chłód bije od mojego zamarzniętego serca nie zza okna." / jachcenajamaice
|
|
 |
W każdym razie mamy do siebie jakąś słabość, to jest ważne.
|
|
 |
Tak, wybrałbym Ciebie. Gdybym mógł mieć jeszcze jedną próbę, wybrałbym Ciebie. Jeśli świat miałby się skończyć dzisiaj, lub za tysiąc lat, to wybrałbym Ciebie.
|
|
|
|