 |
wiesz co nie pozwala mi o Tobie zapomnieć? nadzieja na to, że można jeszcze Ci pomóc. i to, iż właśnie ja mogę tego dokonać.
|
|
 |
wiatr powiewał delikatnie psując moją fryzurę. niesfornie chowałam kosmyki za ucho, próbując opanować tworzący się coraz to na większą skalę, bałagan. co kilkadziesiąt sekund ocierałam mokry policzek rękawem, nie spuszczając wzroku z lekko zachmurzonego nieba. czułam jak serce rozłamuje mi się z każdą chwilą na jeszcze drobniejsze cząsteczki. tak, to było właśnie tamto popołudnie, kiedy moje życie stałą się zwykłą, pustą egzystencją nie posiadającą żadnego głębszego sensu. wtedy odszedł, pozostawiając mnie tak kruchą i bezbronną, z wszystkimi problemami. z uczuciem, które zarówno potrafi potwornie uszczęśliwić, ale i również zniszczyć. doszczętnie wykończyć.
|
|
 |
siedzieliśmy nad jeziorem karmiąc ptaki pływające po tafli. czułam jego przeszywający wzrok na sobie. - co tam? - zagadnęłam przerywając ciszę. - zastanawiałem się właśnie czy masz jakieś wady. - odpowiedział. zaśmiałam się, wykonując obrót ku niemu. - no jasne, że mam. za mocno się przywiązuję, kocham nieodpowiednie osoby, to takie podstawowe. - odparłam, patrząc na niego zaczepnie. w jednej sekundzie rzucił się na mnie, kładąc tym samym na ziemi. - nieodpowiednie osoby?! ja Ci dam nieodpowiednie osoby! - wykrzyknął, łaskocząc mnie okropnie.
|
|
 |
wiem, że mu na mnie zależało. wciąż mam w głowie sytuację, kiedy chciałam odejść, a on za wszelką cenę próbował mnie zatrzymać, prosząc chociażby o przyjaźń.
|
|
 |
mocno? bardzo? ciepło? bosko? świetnie? cudownie? żadne z tych. kocham Cię po prostu, tego rodzaju przymiotniki są zupełnie zbędne. Ty przecież dobrze wiesz.
|
|
 |
działa mi na nerwy fakt, że na te dręczące mnie pytania są odpowiedzi - jednak niekoniecznie satysfakcjonujące.
|
|
 |
pozwolisz, że będę? na papierze proszę.
|
|
 |
wybacz, widocznie za dużo sobie wyobrażałam. kochanie to za ogromny wyczyn, jak na Twoją osobę.
|
|
 |
zarzucił mi, że nie potrafię kochać, po czym nafaszerował mnie milionem wyzwisk. kiedy spostrzegł moją znieruchomiałą postać, patrzącą na niego załzawionymi oczami, rzucił mi się w ramiona, przepraszając. mówił jakim jest kretynem, i jak żałuje, każdego gestu, który mnie rani. wybaczyłam. to głupie, i przykre zarazem, że wybaczyłabym mu nawet najbrutalniejszy ruch względem mnie. wszystko tylko po to, aby mieć go blisko jeszcze choć trochę dłużej.
|
|
 |
nie chodzi o sam fakt, że nigdy nic nie czułeś. najbardziej bolą kłamstwa, którymi mnie żywiłeś. chore zapewnienia, że jestem ważna, najważniejsza. udawana troska, czułość. miło było słuchać tych kłamstw, brzmiących praktycznie zupełnie prawdziwie, gorzej było potem przyswoić rzeczywistość.
|
|
 |
przeglądałam pamiętnik - najpierw krótkie sentencje o tym jak Cię kocham, potem metrowe wpisy ociekające śmiertelnym bólem.
|
|
|
|