 |
W drodze na szczyt czycha nie jeden przypał, wymagania dumnie sam sobie stawiam, ale nie wiem czy jeszcze umiem odmawiać.
|
|
 |
Może się w sobie zbiorę, żeby gdzieś tam odfrunąć i się zaszyć, choć ta walka tutaj mnie napawa dumą.
|
|
 |
Działam wbrew pozorom i wbrew pozerom, i winię tę część świata, którą znam, za moją szpetną szczerość.
|
|
 |
Ile twarzy, tyle imion, co niektóre we mnie widzą, nie wiem, wiem co ja widzę w niektórych i to niewiele, niskie ciśnienie mam, ale może zechcę przyjść do Ciebie.
|
|
 |
czasami czuję ból żal a czasami nic, i nie wiem czemu nie chcesz mi się przestać śnić, skoro dziś nie znaczymy dla siebie nic.
|
|
 |
Uśmiechamy się do ludzi, a to może maska u nas, odnajdziemy się na pewno gdzieś; spotted czarna dupa, po pijaku śmieję się najszczerzej i to mówię, gdy nie patrzę trzeźwo.
|
|
 |
W duszy z nadzieją, mniej więcej po szczęście gdzieś.
|
|
 |
Nadzieja jest matką głupich, też taki jestem, umierać ostatnia musi, kosztuje bezcen.
|
|
 |
Dla ziomków i dla podwórek szacunek, ku pamięci, trzy, sześć, zero - musi się kręcić!
|
|
 |
Choć zawsze widzę Cię, ja nie czuje Cię znów, czekam na mały cud, który mógłby to przerwać.
|
|
 |
Znalazłem szczęście i je zgubiłem, trudno.
|
|
 |
Chociaż czasem coś nie tak jest i chuj, już się nie martwię. Nie obchodzi mnie jak mnie nazwiesz.
|
|
|
|