 |
i uśmiecham się. i chcę tu być jak nigdy. tu. iść jutro do szkoły, wypić herbatę na śniadanie i dobrać się do kanapki już na trzeciej lekcji. chcę wyjść z domu w tej okropnej zimowej kurtce i kłócić się po drodze z samą sobą, że zima to przecież nie koniec świata. chcę ujrzawszy jednego z moich uśmiechnąć się i powiedzieć, że jemu też się uda. żeby nie skreślał wszystkiego i nie przestawał wierzyć nawet jeśli wszystko nagle zaczyna się pieprzyć. chcę brać kolejny oddech jakby to była najwspanialsza rzecz na świecie. chcę czuć to ciepło w sercu i martwić się kiedy ktoś wywoła mnie do powtórzenia całej lekcji, bo podobno przeszkadzałam, ale najbardziej na świecie chcę jego. jego uśmiechu, dotyku, głosu, spojrzenia. chcę rozwiązywać jego problemy i odczuwać radość, szczęście czy ból wtedy kiedy on. chcę być i będę. obiecuję. /happylove
|
|
 |
nie daj poznać mi czym życie jest wśród pustych ścian
|
|
 |
nie wychylasz się bo wiesz, że nic nie osiągniesz
|
|
 |
i możesz mnie nie lubić, lecz na bank czujesz respekt
|
|
 |
hej, mam maksymalnie wyjebane na to, czy powiedzą że to fajne
|
|
 |
nie bój się zmiany na lepsze
|
|
 |
z moich fundamentów wiary pozostała garść trocin
|
|
 |
bez bliskich i rodzin wszyscy byli byśmy nikim
|
|
 |
|
nie wiesz jak to jest kiedy nie masz żadnego nawet najmniejszego powodu by rano wstać i funkcjonować przez jakieś 12 godzin. nie wiesz jak to jest wymuszać uśmiech, by nie było zbędnych pytań. nie wiesz jak to jest patrzeć na swoje własne marzenia, które spełniają się komuś innemu. nie wiesz jak to jest brać oddech z bólem, który przypomina Ci o wszystkim co minęło, więc nie pieprz że mam bajkowe życie, bo nawet jeśli wydaje Ci się że to zwykłe błahostki dla mnie mogą być czymś cholernie ważnym. czymś czego Ty nigdy nie zrozumiesz.
|
|
 |
Gdy myślę o Tobie, pojawia się ból w okolicach serca, rozum tak jak by przechodzi pod narkozę a płuca zapominają, że mają oddychać.
|
|
 |
Przez gardło przeciska się multum niewypowiedzianych słów, które nawet nie zdążyły ujrzeć światła dziennego. Słowa, którymi dławię się co noc przypominając sobie o tym, jak mogłam w tak krótkiej chwili wypuścić z rąk szczęście.
|
|
 |
Bo to nie jest tak, że wiecznie marudzę i na wszystko narzekam, czasem jestem zbyt wybredna czy pruderyjna. Ja po prostu mam dość wszystkiego co mnie otacza. Brak mi sił, aby to wszystko zaakceptować. Nie jestem w stanie 'patrzeć przez palce' i iść przed siebie z nadzieją na lepsze jutro. Skończyły mi się skrupuły do oszukiwania samej siebie. Rzeczywistość mnie przytłacza.
|
|
|
|