 |
Stało się to. Uzależniłem się. Michał ty ćpunie. Nie mogę sobie poradzić z najmniejszą rzeczą, bo brak mi Ciebie. Jestem sparaliżowany i niepełnosprawny bez Twoich rąk. Tak po prostu nie potrafię nic zrobić, wszystko wylatuje mi z rąk i nie wiem nic. Bo każda linia papilarna na Twojej dłoni, każde Twoje DNA to moja mapa jak mam żyć, oddychać i istnieć. Tylko one pokierują mnie w stronę szczęścia i tam odnajdę sens swojego życia. Ale mogę wołać do tego kolorowego nieba żegnającego Słońce, że pragnę Twej obecności, a ryk morza odda szaleńcze krzyki mojej zamkniętej duszy, ale Ty nie usłyszysz. Cisza niedomówień zagłusza moje słowa, a zdarte usta zapadają się to coraz dalej zapominając słów. Jedynie oczy niczym wulkan wybuchają i wylewa się z nich lawa gorących łez. Czy koniec mojego świata właśnie nastąpił? Czemu ktoś zrobił nasz kalendarz i skończył go na dniu dzisiejszym? Przecież mieliśmy wiecznie trwać.
|
|
 |
Ja w mojej inności chcę pobić siebie. Nie rozumiem tysiąca myśli na minutę, tak dla siebie kontrastowych. Zapomnijcie mnie! Nadchodzę inna!! Jaka inna? I zrozum tu siebie...jaaaa..nikt mnie nie zrozumie. Jeżeli masz ochotę pomóc wyślij sms w otchłań ciemną i czarną... a tak poza tym w moim codziennym lustrze widzę niecodzienną siebie. Dlatego w moją codzienność wkrada się inna ja. I stąd zaczyna wynikać niecodzienność w minucie codzienności..
|
|
 |
Nienawidzę cię kochać, wiesz? / slonbogiem
|
|
 |
Dziwne, że spływające łzy po policzkach mogą świadczyć o dwóch zupełnie innych uczuciach.
|
|
 |
|
Mam dość, tak po prostu z dnia na dzień.
|
|
 |
Brak mi go całego. Jego dotyku powodującego dreszcze, zapachu perfum, którego słodka woń pieściła moje nozdrza, ust penetrujących każdy centymetr mojego ciała, silnych ramion, w których czułam się tak cholernie bezpiecznie, silnego barytonu, który był melodią dla moich uszu, wspólnych deszczowych popołudni spędzonych pod ciepłym kocem ze szklanką herbaty z rumem jak i tych upalnych z schłodzoną warką. Tak, tęsknie... / slonbogiem
|
|
|
|