 |
Boże. Wszystko bym oddała, by móc przeżyć ponownie to lato.
|
|
 |
Miałem pięć rozwodów, wiesz co to znaczy? Pięć razy uwierzyłem w miłość.
— La casa de papel
|
|
 |
Czasami trzeba się zrelaksować. Zaufać temu, co się dzieje. Mieć wiarę w to, że wszystko się ułoży.
— Louise Jensen
|
|
 |
Kiedy już wszystko sobie poukładasz, zapamiętaj, że nie miałoby to dla mnie żadnego znaczenia. Nigdy nie miało znaczenia. Wybrałabym ciebie. Zawsze wybiorę ciebie.
|
|
 |
Miłość, jeśli ktoś mnie spyta, jest najgorszym narkotykiem na świecie. Robi z nas ludzi, którymi nie jesteśmy. W jednej chwili zwala nas z nóg, a w następnej dodaje skrzydeł. Nie pozwala odwrócić od siebie uwagi.
|
|
 |
Powiem wam, co ja o tym myślę. Miłości nigdy nie jesteś pewien. To tak jakbyś suszył włosy i usłyszał telefon, ale kiedy wyłączysz suszarkę, telefon milczy. A ty stoisz i myślisz, czy naprawdę dzwonił czy tylko dzwoniło ci w uszach.
|
|
 |
Wspomnienia zostają na zawsze, ale trzeba się pogodzić z tym co jest teraz i tutaj.
|
|
 |
jestem desperatką. z brakiem jakiejkolwiek racjonalności. budzę się w środku nocy i biorąc szklankę mineralnej do dłoni pałętam się po całym domu z nadzieją, że w końcu zgubię Cię gdzieś po drodze. otwieram okno mojego pokoju na oścież nie zważając na deszcz. siadam na parapecie, zachłystując się chłodnym powietrzem. wpatruję się w księżyc, który jest równie beznamiętny jak Twoje źrenice na mój widok. wychylam się za okno. czuję jak wiatr lekko podwiewa moje włosy, a deszcz delikatnie uderza o moje powieki. świat z takiej wysokości w środku nocy, wygląda niezwykle. zapomnę tak jak obiecałam. pozbędę się podświadomości w której gościsz na stałe. poddaję się. z miłością nie wygram. kochałam Cię. dotrzymuję obietnicy. zapominam.' - przeczytał z trudnością rozmazane literki atramentu na kawałku papieru, leżącym na owym parapecie. znajdując ją ówcześnie martwą na chodniku przed jej własnym domem. sąsiedzi zeznali, że spadała z okna krzycząc jego imię.
|
|
 |
kocham to rozkoszne drżenie mojego ciała, kiedy widzę go po raz pierwszy od tak dawna. powiedziałabym co wtedy czuję, ale takich rzeczy nie mówi się na głos.
|
|
 |
wracając tutaj i czytając samą siebie, budzę każde wspomnienie jak niedźwiedzia z zimowego snu. i pomyśleć, że gdybym czytała to samo rok czy dwa wcześniej nie posiadałabym się z przeszywającego mnie bólu. natomiast dziś się uśmiecham na te same wspomnienia. z czasem łagodnieją, są wybrakowane. zostają wyłącznie jako te dobre. nie, czas nie leczy ran, ale pozwala zapomnieć o bólu. i przy okazji nasuwa się jeszcze jeden wniosek. dobre rzeczy w życiu zaczynają nas spotykać dopiero wtedy, gdy nabierzemy dystansu do tych złych.
|
|
 |
Halo, jest tu jeszcze kto?
|
|
 |
Myślę, że śmierć jest początkiem czegoś innego, czegoś nowego. Kończy pewien etap w naszym życiu, czasami nawet zamyka go na dobre. Zaczynamy żyć bez tej osoby obok, bez jej głosu, dotyku, zapachu. Funkcjonujemy troszkę inaczej albo zmieniamy swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Czasami łapiemy się na tym jak bardzo przywiązanie rządzi naszym życiem. Robimy dwie herbaty, po chwili uświadamiając sobie, że to zupełnie niepotrzebne, wybieramy numer, który jest już nieaktywny, chcielibyśmy coś powiedzieć, czymś się pochwalić, o czymś powiadomić, ale jest już za późno. Gubimy się w zwykłych czynnościach, w przygotowaniu kolacji, kiedy to ta druga osoba kroiła pomidory; w prowadzeniu auta, gdy to właśnie ona informowała nas czy z lewej jest wolne; w zakupach, kiedy dbała o nasze nierozgarnięcie i zawsze miała przy sobie sporządzoną listę produktów. Kiedy odchodzi bliski nam człowiek, cały świat diametralnie się zmienia. Człowiek, który pozostał, staje się kimś innym albo przestaje stawać się kimkolwiek w ogóle.
|
|
|
|