 |
|
plastik, wokół siebie widzę pełno tego. widzę maski. na ulicy ciągle widzę plastikowe laski, włosy jak na mopie, twarze świecą jak odblaski. wszędzie wokół plastik.
|
|
 |
|
nie wracam do przeszłości, nie grzebie w starych brudach. i co by się nie działo, ja wiem, że mi się uda.
|
|
 |
|
głowa do góry wariacie, bo dziś nie żyje się lekko. trzeba harować tu ciężko, aby nie było ci kiepsko.
|
|
 |
|
a starzy znajomi? to już nie to samo. dziś nie zasługują nawet na to miano.
|
|
 |
|
czasami jest ciężko zostawić za sobą przeszłość. tych ludzi - kiedyś najbliższych sercu.
|
|
 |
|
obojętnie jaka by nie była twoja przeszłość, zostaw ją w spokoju i zajmij się lepiej przyszłością, bowiem to ona jest dalszą drogą do szczęścia.
|
|
 |
|
wyjebane mam na to, kto co za plecami gada. masz mi coś do powiedzenia? w cztery oczy sprawe załatw. wyjebane mam, a pała będzie zawsze pałą. wara od mojej rodziny, od przyjaciół trzym się z dala. wyjebane mam, pochwalasz pseudo kumpelskie rozkminki. ci pieprzeni aferzyści, których co dzień miasto krzywdzi.
|
|
 |
Podejdź tu i przysiądź się obok mnie, porozmawiajmy o tym, jak ciężko jest zapomnieć. Przedyskutujmy uczucia, omawiając dogłębnie każde z nich, na koniec i tak stwierdzając, że to nie ma sensu. Chcę patrząc Ci w oczy, czuć, że bariera między nami pęka. Chcę ufać. Chcę żebyś dał mi tą pewność, że już nigdy mnie nie zawiedziesz. / Endoftime.
|
|
 |
Ile jeszcze możesz dać od siebie, nim zabijesz wszystko w sercu?
|
|
 |
Kolejny płatek śniegu dotyka mych warg i w jednej chwili znika. Nikotyna ulatnia się w powietrzu, a w słuchawki uderza kolejny bit. Zaciągam się, dym łaskocze płuca. Zaciemnia się już i jest dość chłodno, a dłonie drżą. Mam ochotę przejść się gdzieś daleko, gdzieś, gdzie nie będzie mnie dla nikogo. Siadam na pomoście, podkurczając kolana do klatki, patrzę w dal. Może gdzieś tam, wszystko jest inne? Może tam jest lepiej? Nie dostrzegam, pusty horyzont, biały puch otula ziemię. Dziś? Chciałabym tylko wiedzieć, że to, że tu jestem ma jakieś znaczenie. / Endoftime.
|
|
 |
Skarbem byliśmy my sami. / Endoftime.
|
|
 |
Taras, siedzę w fotelu naciągając na dłonie rękawy bluzy. Słońce delikatnie muska policzki, a w słuchawkach kolejny kawałek, którego słowo w słowo znam na pamięć. Nagle ktoś zdejmuje mi słuchawki i zakrywając dłońmi oczy szepcze, że jeśli zgadnę kim jest, dostanę nagrodę. Od pierwszej chwili doskonale wiem, że to on dlatego bez oporu odpowiadam. Zabiera ręce i delikatnie całuje mnie w policzek, cwaniacko się przy tym uśmiechając. Nadal jest tym, który małym gestem potrafi sprawić, że zwyczajnie się uśmiecham, tym, który nadal zachowuje się jak tamten dzieciak z blokowisk, którego kiedyś tak bardzo chciałam poznać, a którego dziś znam jak samą siebie. Tym za którego bez zastanowienia oddałabym własne życie. / Endoftime.
|
|
|
|