  |
tylko Twoje oczy potrafiły dostrzec we mnie ideał.
|
|
  |
kochanie, pamiętasz jeszcze smak moich ust? ja twój doskonale.
|
|
 |
- obiecałeś. - wyszeptała pełna niepewności. - obietnice z ust, kogoś kto twierdzi, że Cię kocha, nie potrafiąc tego udowodnić, są nic nie warte, maleńka. - odpowiedział, całując ją czule w czoło.
|
|
 |
przychodzi moment, kiedy uzmysławiasz sobie, że pustka przeszywająca Twoje źrenice już nigdy nie będzie wypełniona odbiciem osoby od której zależny jest rytm bicia Twojego serca.
|
|
 |
stojąc przed nim cała roztrzęsiona, zaczęła drzeć ich wspólne fotografie, wymachując mu nimi przed oczyma. zalewała policzki, łzami czarnymi od maskary, zagryzając wargi do krwi.
|
|
 |
przychodzi taki dzień, kiedy nawet żelki haribo nie, są w stanie Cię uszczęśliwić. kiedy stając przed lustrem, potrafisz bez ogródek wykrzyczeć, że nienawidzisz samej siebie.
|
|
  |
dziękuję paru osobą, które sprawiają, że moja definicja szczęście jest coraz bardziej obszerniejsza.
|
|
  |
piszę o tobie w gazecie, widziałeś? to ja może zacytuję 'faceci to świnie!'
|
|
  |
zakładam na nos przeciwsłoneczne okulary i godzinami wpatruję się w niebo, ciesząc się, że słońce nie razi mnie w oczy. robię duże balony na gumie do żucia, a później językiem zlizuję pękniętą gumę z całej twarzy. skaczę po największych kałużach, mocząc nowe trampki. rzucam wielkimi kamieniami do jeziora, aby spowodować plusk. huśtam się tak wysoko, że momentami wydaje się, jakbym zaraz miała zlecieć z huśtawki. obserwuję motylki, chodząc za jednym i ciągle przeganiając go z jednego na drugi kwiatek. piję gorącą czekoladę, z kubka, na którym wyrysowano Kubusia Puchatka. przytulam w nocy maskotkę, bojąc się ze zaraz z szafy wyleci potwór. mam taki bezproblemowy świat, jeszcze nic nie rozumiem. zaraz mama opowie mi te oklepane bajeczki o księciu z bajki, choć nie chcę ich słuchać, to kurwa będzie mi wmawiać, że ideały istnieją.
|
|
|
|