Zawsze pisząc z nim, cieszyłam się do ekranu komputera, albo z bananem na twarzy odczytywałam kolejnego smsa. Dziś płakałam. Łzy były odpowiedzią na każdą z wiadomości i na jej brak też. Wszystko się odmieniło. Przeze mnie.
Uśmiechnął się, a ja zaniemówiłam, wlepiając się w jego idealne usta i śnieżnobiałe zęby, które po chwili zaczęły opowiadać mi kolejną z zabawnych historii. Lubiłam, kiedy się śmiał. I kiedy zarażał mnie tym uśmiechem. Był w tym perfekcyjny.