 |
|
kilka chwil temu dzwonił mi telefon. na wyświetlaczu ukazało się zdjęcie starszego brata. z uśmiechem na twarzy odebrałam telefon i powiedziałam ' co tam berysie?' bratowa się zaśmiała, odpowiadając 'nic głąbie' a za chwilę smutny głos ich synka trzyletniego z wielkimi pretensjami 'ciotka, a czemuś to mnie dziś nie odebrała z przedszkola? ja tak na ciebie czekałem, głupia jesteś i tyle, o i nie lubię cię.' zaczęłam się śmiać, a ten dalej ' i gupkowato się nie śmiej, bo ci wyrwę włosy i pobiję moim dmuchanym mieczem. uważaj sobie lepiej.' no nie mogłam, kiedy skończył mówić swoje teksty, telefon przejął brat i zaczął mnie wręcz błagać bym młodego z przedszkola odbierała przez jakiś czas! zgodziłam się z dwóch powodów. po pierwsze kocham tego małego brzdąca, a po drugie uwielbiam to przedszkole, bo sama za małolata tam chodziłam. xD // n_e
|
|
 |
|
tęsknisz za mną choć troszkę? powiedz, że tak! :) // n_e
|
|
 |
|
oddajesz komuś serce zupełnie nieświadomie i dopiero po jakimś czasie uświadamiasz sobie, że go nie masz. z tym, że miłość się niekiedy kończy, a ślad po niej wciąż pali na wysokości serca. mimo wszystko wspominasz ją tylko dwa słowami - 'było pięknie'.
|
|
 |
|
i nadal robię za grupową sekretarkę, bo nikt z ekipy nie wie, że moja edukacja z nimi dobiegła już końca. ;( // n_e
|
|
 |
|
chciałabym mieć te marne sześć lat. chciałabym szaleć za Brathankami, nocować znów u babci, budzić się rano pod Jej pierzyną, która przez noc omal mnie nie udusiła, piec z Nią ciasta. chciałabym, żeby moje prace domowe ograniczały się do kilku kolorowanek, i żebym z zaciekawieniem rozkminiała o miłości. cholernie bym chciała, żeby moje serce było teraz w całości, bez żadnych pęknięć i bólu kumulującego się gdzieś w jego środku, żeby tuż po pojawieniu się gwiazd, z pierwszym nocnym łykiem herbaty, wybuchnąć.
|
|
 |
|
kiedy kochasz nawet Twój oddech jest taki obcy, jakby nienależący do Ciebie, a kolejne bicia serca są serią niekontrolowanych uderzeń. wszystko to, czym się dawniej kierowałaś, kim byłaś, co czułaś, każdy z instynktów zanika. ktoś zabiera Ci serce.
|
|
 |
|
któregoś jesiennego południa, między spadającym liśćmi klonu uśmiechnął się do mnie. dłonie, choć szczelnie opatulone rękawiczkami zaczęły marznąć, a równomierny dotąd oddech przyspieszył. przedstawił się lekkim głosem, a moje serce wyrywało się z piersi, jakby chcąc zapytać, czy przyszedł po to, aby się nim zaopiekować.
|
|
 |
|
uwielbiam Jego obecność, niczym dziecko zimę. uwielbiam Jego dotyk, który jest dla mnie jak lodowaty, zimowy puch na przełomie grudnia i stycznia dla tych krasnali w kolorowych kurtkach biegających po podwórku rzucając się śnieżkami. uwielbiam jak Jego oddech owiewa mi twarz, a policzki, niczym od mroźnego powietrza, rumienią się.
|
|
|
|