 |
usłyszała pukanie do drzwi. pół przytomna, z roztarganymi włosami wstała i niesfornie ubrała za dużą koszulę. na palcach, podbiegła do drzwi. ziewając, niezdarnie je otworzyła. stał z promiennym uśmiechem w jej ulubionym t-shircie. wręczył, jej bombonierkę ulubionych czekoladek i wyszeptał - miłego dnia kochanie. zaczęła się poprawiać zdruzgotana, że widzi ją w takim stanie. przyciągnął ją do siebie i delikatnie całując, powiedział - i tak Cię kocham.
|
|
 |
na moim biurku, nadal leży starannie położona filiżanka, wypełniona do połowy upitą przez Ciebie czekoladą. codziennie spijam z niej, ślady Twoich ust. nie mam serca jej, stąd ruszyć. przypomina mi o Tobie, na wypadek gdybym zapomniała.
|
|
 |
mimowolnie piszę patykiem na piasku Twoje imię. pomimo, że już zapomniałam. pomimo, że nie budzę się już w środku nocy i panicznie zapalam papierosa, bo znowu mi się śniłeś.
|
|
 |
mam urlop od ironicznego zanoszenia się płaczem po każdym ze spotkań z Twoim nie skazitelnym spojrzeniem.
|
|
 |
pytasz co możesz dla mnie zrobić? Tak po prostu nie dzwoń, nie pisz, nie goń mnie wzrokiem po prostu nie oddychaj. // uwalniam
|
|
 |
stanąć z tobą twarzą w twarz i wygarnąć ci co leży na sercu // uwalniam
|
|
 |
- I co było dalej? - Książe został pedałem...
|
|
 |
ta desperacja, kiedy latasz jak sfrustrowana z koszykiem pośród regałów w hipermarkecie. uznając że przystojniak, którego przed chwilą ujrzałaś, na pewno jest Ci przeznaczony.
|
|
 |
dzisiaj zostały mi tylko te ironiczne szwy na lewym łokciu. moja nieskazitelna pamiątka po uczuciu, zwanym miłością. biegłam cała zapłakana tylko po to, aby rzucić się w Twoje ramiona i naskarżyć na prowodyra łez. jak kilkuletnia dziewczynka skarżąca się swojemu ojcu. nie zważająca na czyhające przeszkody pod nogami, czy rozwiązane sznurówki ulubionych trampek.
|
|
 |
'Oczekiwanie. Pierwsza lekcja miłości, jakiej się nauczyłam. Dzień dłuży się w nieskończoność, snujemy tysiące planów, prowadzimy sami ze sobą wymyślne dialogi, przyrzekamy się zmienić- trwamy w niepokoju aż do nadejścia osoby którą kochamy. A kiedy jest wreszcie obok, to brak nam słów. Bowiem długie godziny oczekiwania wywołują napięcie przekształca się w lęk, a lęk sprawia, że wstydzimy się okazać własne uczucia...'
|
|
 |
Był kwiecień czwartego roku
ostatniej dekady wieku.
Stanęły serca tych wszystkich
co boga widzieli w człowieku.
Ten który był dla mnie sensem
umierać musiał samotnie.
Nieważne co mówią w mediach
te bzdury są nieistotne.
I co dzień pytam "dlaczego?"
I co dzień bez rezultatu.
Bo dla mnie list pożegnalny
to nie jest koniec tematu.
Ja wierzę, że jest tam gdzieś prawda
ukryta między słowami.
Nie znajdziesz jej w prasie i radiu
wciąż przesiąkniętych kłamstwami.
Nazwali go samobójcą.
Tak krótko ale treściwie.
Bo chcieli tylko sensacji.
Nikt nie chciał mówić uczciwie.
Nikt nie chciał wnikać w szczegóły
bo wszystko było zbyt proste.
Co dla mnie było tragedią
dla innych było żałosne.
Nie umiem się z tym pogodzić
i zawsze powtarzać będę:
Tak ludzie niszczą co piękne.
Tak zabijają legendę.
|
|
|
|