 |
my dziewczyny kiedy wracamy do domu upinamy nasze proste włosy w roztrzepanego koka . zmywamy makijaż z twarzy , a sztuczny uśmiech w to co naprawdę czujemy . nowa bluzka zamienia się na jakąś zwykłą za dużą bluzę , a rurki w leginsy . buty zmieniamy na ciepłe skarpetki . kiedy jesteśmy w domu nie poznalibyście nas . '
|
|
 |
całą ekipą jesteśmy jak jedna wielka rodzina, każdy z każdym trzyma, w ogień za sobą skoczymy. uwierz, to nie puste słowa. to prawdziwa przyjaźń łącząca całkiem odmiennych sobie ludzi.
|
|
 |
może i ciężki mam charakter, ale to on mnie trzyma i nigdy nie upadnę
|
|
 |
|
patrząc w Twoje oczy , już nie widzę tego głębokiego blasku . widzę czysto - lazurowe skurwysyństwo , pomieszane z z nutką alkoholowego niesmaku. / wszystko.albo.nic
|
|
 |
brawa dla wziuum, w końcu usunęłam nr jego GG.
|
|
 |
cześć i czołem, okazałeś się wielkim matołem
|
|
 |
jeżeli mam umierać to chcę właśnie teraz , jako szczęśliwy człowiek z uśmiechem na ustach i przepełniona miłością .
|
|
 |
Tylu ludzi znika z mojego świata i nie mam na to najmniejszego wpływu. Obojętnie patrzę, jak ludzie kiedyś ważni stają się zupełnie obcy.
|
|
 |
zapaliłeś mi przed oczami zapałkę, a następnie zgasiłeś palcami. chwilę później wsadziłeś rękę pod bluzkę, bez zawahania. kiedy spytałam co robisz, odpowiedziałeś, że chcesz się dorwać do mojego serca. spytany dlaczego, uznałeś że chcesz zgasić jego płomyk równie dosadnie co ten zapałki. podziękowałabym za troskę, ale nie lubię być ironiczna.
|
|
 |
cały dzień oczekuję momentu, kiedy mogę zamknąć oczy, prymitywnie drżąc powiekami z obawy, że nie uda mi się przypomnieć rysów Twojej twarzy. marzę. marzę bez nadziei, ale z uśmiechem, że mogę Cię mieć chociaż w takiej postaci. zasypiam, starając się przypomnieć Twój zapach. kurczowo ściskając poduszkę prawie potrafię oszukać samą siebie, że przytulam właśnie Ciebie, że czuję Twoje kości miednicze, uwierające mnie w tył pleców. później najgorszy moment, budzę się, gwałtownie siadając na łóżku. po mojej koszuli ciekną strużkiem łzy. podnoszę powieki, wiedząc że znowu uciekłeś. spoglądam przez okno, siadając na parapecie. nie. najpierw odsuwam znicze, które mam przygotowane każdego dnia, żeby Cię odwiedzić. siadam obok nich i szepczę po cichu, żebyś dał mi chwilę na zebranie się i zaraz do Ciebie pędzę, żeby jak codzień zostawić ślady szminki na Twoim imieniu, wygrawerowanym na marmurowej płycie.
|
|
 |
są osoby, które tracimy pomimo naszych starań. są uczucia, które odczuwamy pomimo naszego sprzeciwu. są myśli, które kotłują się w naszej podświadomości pomimo naszej woli. są sytuacje, które mają miejsce pomimo naszych zamiarów. chcemy mieć wpływ na wszystko, nie mamy praktycznie na nic. życie byłoby przepełnione dennością, gdybyśmy mógl je rozplanować według naszych pragnień, a marzenia i rozmyślanie przed zaśnięciem byłyby zbędną codziennością zamiast abstrakcja.
|
|
|
|