 |
I wiesz, naprawdę mi z tym dobrze. Poważnie, to jest cholernie fajne. Że tu zostajesz. Rozumiesz? Że nie biegniesz od razu do siebie. Że chcesz jeszcze trochę mieć obok, że lubisz mnie czuć, wdychać zapach mojej skóry, który w pewnym stopniu zmieszał się z Twoim. To miłe. I naprawdę możesz zasnąć, tu ze mną, obok. I z chęcią uśmiechnę się do Ciebie, kiedy wstaniesz ~ chimica
|
|
 |
Nie znam umiaru, a Ty ani trochę mi nie pomagasz. Nie ma dla mnie granic, nie ma zahamowań, nie ma ręki, która złapie moje ramię i szarpnie znacząco, żebym się ogarnęła. Nic takiego nie ma, a Ty całujesz mnie wciąż tak samo łapczywie, niekiedy bardziej gdy zaczynam zasypiać. Przez cały czas lekko drażnisz skórę na moich plecach, doskonale wiedząc jak to uwielbiam i jak mnie nakręca. Dużo mówisz; cała masa słów, które w samym środku nocy nabierają górnolotnego znaczenia. I wiesz, że będziesz jutro wykończony przez cały dzień w pracy, a ja ledwo zwlokę się z łóżka i wysiedzę kilka godzin w szkole. Wiesz, ile dostaniesz upomnień za ciągłe ziewanie i opóźnione reakcje. Tylko, że to mało ważne. Bardziej liczy się uśmiech, który wpełźnie na Twoją twarz, gdy tylko o mnie pomyślisz. I wizja wieczornej kąpieli, której nie pozwolę Ci wziąć w pojedynkę ~ chimica
|
|
 |
Na dobranoc? Nic wyszukanego. Życz mi słodkich snów... cicho mrucząc to pomiędzy falami moich włosów, w które wkładasz nos, łapczywie się zaciągając ~ chimica
|
|
 |
Popełniam ten fatalny błąd, chcąc więcej. Przyznaję, przede wszystkim przed sobą, że podobało mi się na tyle, by odpisać Mu na kolejną wiadomość. Odpowiedzieć na tyle bezpruderyjnie, by chciał odezwać się jeszcze kilkakrotnie i pokonać te setki dzielących nas kilometrów, bo dla Niego to też nie było jedno, durne, pełne pustych słów spotkanie ~ chimica
|
|
 |
Dobrze się bawisz, analizując każdy mój krok? Pisząc mi mowy moralizujące? Próbując za wszelką cenę udowodnić mi, jaką szmatą bez szacunku i bez serca jestem? Wierzę, że tak, bo ja mam się świetnie, spędzając wieczór w łóżku z facetem, którego sobie jakiś czas temu wymarzyłaś ~ chimica
|
|
 |
Chcesz wiedzieć, jak jest naprawdę? Jak ognia unikam Jego kontaktu w telefonie, kusi mnie jak cholera, jak nic innego. Chcę go wybrać, jedno połączenie, jedno "przyjdź". Wiem, że będzie za kilka minut. I wiem, jak będę wściekła, kiedy wyjdzie. Wściekłość maskująca smutek. Bo potrzebuję czułości, a On nienawidzi się przytulać. Bo uwielbiam pocałunki, a On nie widzi w nich sensu. Bo zniknął pierwotny zapał i czyste pożądanie charakteryzujące nasz seks, w momencie kiedy wkradł się gram uczuć. Nie zadzwonię, ponieważ nie potrafię kłamać, a zapytałby, skąd ta zmiana, na co musiałabym odpowiedzieć, że wszystko przez Jego uśmiech. Kocham Jego uśmiech ~ chimica
|
|
 |
Bezpruderyjnie trącam swoim kolanem o Jego, a kiedy uśmiecha się znacząco, przesiadam się obok i pozwalam całować. Ściągam Mu koszulkę i mrugam do Niego okiem, kiedy wsuwa dłonie pod mój stanik. To nic, że widzimy się pierwszy raz, niewiele o sobie wiemy. Liczy się niewiele ponad to, że ja chcę zatapiać się w Jego zabójczym zapachu, a On już kocha wplatać dłonie w moje włosy ~ chimica
|
|
 |
Staram się. Idę z wyprostowanymi plecami, szybkim i mocnym krokiem, odgarniam włosy z twarzy, odsłaniam wpisany na nią uśmiech. Uznają mnie za szczęśliwą. Ludzie łakną spotykania się ze mną, bo są pod wrażeniem emanującej energii. I ja biegnę do nich, i dużo mówię, i próbuję normalnie żyć. Przy nich coraz mocniej wpajam się w tę szczęśliwą maskę. Coraz skuteczniej. I coraz mniej wierzę w to, że pojawi się osoba, przy której zdejmę swoją drugą twarz, usiądę i przyznam się, że boli jak cholera, nie hamując już łez ~ chimica
|
|
 |
I nie, kurwa, czas nie zagoi tych ran. Nie mów mi tak. Nic się nie zasklepi. Z niczym się nie pogodzę. Nie pozbędę się żadnej nadziei. Każdego ranka będę na Niego czekała - na buziaka na powitanie i serię uśmiechów. Każdego pieprzonego ranka, rozumiesz? Będę przeglądała zdjęcia. I obejrzę tysięczny raz filmiki z Nim. Przeczytam stare rozmowy. Daj mi się, do cholery, łudzić, że pojawią się nowe. I pozwól mi płakać, niech ból przestanie ściskać mnie za gardło ~ chimica
|
|
 |
Miesiąc to wciąż niewystarczający czas, by zrozumieć, że już tu nie wrócisz ~ chimica
|
|
 |
Za dużo się do mnie uśmiecha? Może to dlatego. Może to kwestia nadmiaru kilku pocałunków? Czy to ten czas? Kilka niezobowiązujących miesięcy to za długo, by być notorycznie znieczulonym? Czy to ja jestem słaba, nie pasuję do tego niezależnego schematu? Otulam się kocem, upijam łyk herbaty, odpisuję Mu na wiadomość. W sumie serce nie przyspiesza jakoś znacząco. Nogi drżą delikatnie, prawie niezauważalnie. Nie wiem, co czuję, lecz pogubiłam się. Przyznaję. W tembrze Jego głosu słyszę wyraźne "chodź bliżej" i nie ruszam nogami... tylko sercem ~ chimica
|
|
 |
Stoję na cienkiej linii, która dzieli mnie od zakochania się w Tobie. I tak, to prawdopodobnie się stanie. Oddam Ci serce. A Ty nigdy się o tym nie dowiesz ~ chimica
|
|
|
|