 |
planowanie przyszłości nic nie dało. siedzenie do rana, rozmawiając o przyszłym domu, o huśtawce na podwórku i o tym, że pierwszą rzeczą, jaką kupimy będzie zmywarka, było stratą czasu. chcieliśmy wierzyć, że to zależy od nas. że to nasz wybór, czy pójdziemy cały czas tą samą drogą. na siłę próbowaliśmy udowodnić światu, że już zdecydowaliśmy, postawiliśmy na siebie. przybiliśmy pieczątkę i złożyliśmy swoje podpisy. a potem ktoś tak po prostu podarł tę tygodniami układaną umowę. ktoś na kawałki rozdarł nasze życia. / smacker_
|
|
 |
przepraszam, wiem, że nienawidzisz kłamstw, możliwe, że jeszcze bardziej niż ja. wiem, że zawsze byłeś szczery, czasem płaciłam za to łzami, czasem miałam ochotę czymś w ciebie przez to rzucić. ale nigdy nie skłamałeś. może właśnie dlatego na pewne pytania nie dawałeś mi odpowiedzi. może dlatego zamilkłeś po tylu miesiącach. żeby nie kłamać. ale ja muszę, tylko teraz. jednorazowe "nie, nic nie czuję" specjalnie dla ciebie. / smacker_
|
|
 |
wypadałoby coś naprawić, za coś przeprosić, komuś wybaczyć. powinnam, wciąż jednak nie umiem. / smacker_
|
|
 |
przepraszam, że cię potrzebowałam. więcej nie będę. / smacker_
|
|
 |
byliśmy jak marionetki, kukły na cienkich sznurkach kierowane w życiu niczym w teatrze. powiedz osobie, która wystawia z zapałem sztukę z ich udziałem, że są nic niewartymi przedmiotami. podobnie było z nami. tak skrzętnie wpisaliśmy nawzajem sobie obecność we własne życiorysy, nie przewidując, że życie pisze odmienny scenariusz.
|
|
 |
uczucie, że gnijesz tutaj, że świat cię dusi. to powietrze. tlen, dzielenie go z innymi. szukasz siły na kolejny dzień, widząc jak bardzo potrzebują cię najbliżsi, jak boją się tego co się z tobą dzieje. nie rozumiesz życia i tego, co się stało, jak. gdzie podział się człowiek, który zapewniał, że jakoś wydostaniecie się z tego bagna? dlaczego, cholera, właśnie on - uosobienie hartu ducha, siły i walki, się ot tak poddał?
|
|
 |
kiedy ktoś pyta co do tej pory osiągnęłam, pierwsze, co ciśnie mi się na usta to takie banalne "pokochał mnie." / smacker_
|
|
 |
kilka godzin temu myślałam, że nie dam już rady. miałam ochotę tylko zadzwonić do ciebie, szepnąć kilka słów o tym, że muszę z kimś porozmawiać, a potem przez kilka godzin wylewać łzy w twoją bluzę, słuchać twojego głosu i zwyczajnie mieć cię na wyciągnięcie ręki. to było takie prawidłowe, jak naturalna reakcja na złe wiadomości. wiedziałam, że to pomoże, że jesteś jedynym lekiem na cały ten ból. wybierałam już nawet numer, a w głowie układałam słowa, które ci powiem. wszystko było zaplanowane. tylko ja chyba jakoś nie pasowałam. nie wiem czemu zamiast zadzwonić wyłączyłam telefon. nie wiem czemu znowu zamknęłam to wszystko w sobie. ale dałam sobie radę. może na chwilę, może tylko tak mi się zdaje. ale kryzys minął, a ja wciąż tu jestem. bez ciebie. i mimo wszystko żyję. / smacker_
|
|
 |
to było jak bulimia. pakowanie w siebie kolejnych emocji, spotykanie się z Nim, aby nasycić się kolejną serią minut w Jego ramionach, czułych słów i buziaków w czoło. następnie te rozłąki, by wszystko 'wyrzygać', opróżnić się, zapomnieć-każda z czynności wykonywana nadaremnie, żeby potem znów otworzyć potencjalną lodówkę, określają jako miłość, znów wpychać w siebie do bólu żołądka, czy tam serca, jak kto woli.
|
|
 |
możesz nie witać się ze mną, nie musimy rozmawiać - nigdy nie wymagałam tego od Ciebie i nadal nie wymagam. zapomnij o tym, że połączył nas jakiś krótki epizod jak i ogólnie, że się znamy, skoro Twoje ego nie znosi wspomnienia tego, jak to ja, nie Ty, skończyłam to wszystko. jedyne, czego oczekuję to szacunek. przestań zachowywać się jak urażony gówniarz, frajerstwem się po prostu na dłuższą metę nie imponuje.
|
|
 |
nie umiem już składać słów w jakiekolwiek sensowne zdania. w sumie nie wiem, czy kiedykolwiek umiałam. teraz po prostu widzę to o wiele dobitniej. w mojej głowie nic już nie ma sensu, nic nie jest poukładane. czasem mam wrażenie, że nie umiem o tym mówić. nie umiem mówić o sobie. i chyba nawet nie wiem już, co w ogóle u mnie słychać. / smacker_
|
|
|
|