 |
To takie chujowe, stoisz i patrzysz jak odchodzi ktoś, kto był dla ciebie całym światem, ktoś bez kogo nie wyobrażałaś sobie ani jednego dnia, a teraz każdy kolejny dzień będzie musiał ci pomóc zapomnieć o tym wszystkim co was łączyło.
|
|
 |
Pan taksówkarz o piątej nad ranem opowiada mi o klientach, których woził. O tych wszystkich Paniach, które proszą o odwiezienie pod blok na przedmieściach. O wszystkich parach, które odwoził na dworzec, by tam mogli pożegnać się na kolejny miesiąc. O staruszkach, jadących do syna na cmentarz. O Panu, który po alkoholu stał się agresywny i doszło do rękoczynów. Pan taksówkarz o piątej nad ranem, w ciągu dziesięciominutowej drogi opowiedział mi o swoim życiu, o życiu tych ludzi. O piątej nad ranem ludzie są inni. O piątej nad ranem wszystko jest inne. / havre
|
|
 |
Czasem chciałabym nie musieć robić tego samej sobie. Czasem chciałabym się po prostu wyłączyć. Wyłączyć i zapomnieć o wszystkim. / havre
|
|
 |
Nie opiszę Ci słowami i nie ujmę w paru wersach czegoś, co jest bez granic.
|
|
 |
Zabroń mi, a możesz mieć pewność, że zrobię to z podwójną przyjemnością. / veriolla
|
|
 |
spójrz mi w oczy, i powiedz, że to wszystko się nie wydarzyło na serio. spójrz mi w oczy, i powiedz, że nic kompletnie nie znaczyłam. spójrz mi w oczy, i powiedz, że nie obchodził Cię mój uśmiech, który za każdym razem starałeś się wywołać. spójrz mi w oczy, i powiedz, że byłam nikim. spójrz mi w oczy, i powiedz, że te wszystkie słowa były kłamstwami. spójrz mi w oczy, i powiedz, że wogóle mnie nie potrzebowałeś. spojrzał, odpalił szluga i dmuchając mi dymem w twarz dodał:' byłaś nikim', po czym odszedł, łapiąc za rękę inną./ veriolla
|
|
 |
a w snach? brzegiem dłoni przejeżdżam po jego policzku, poranny zarost delikatnie gryzie w skórę. czuję w powietrzu zapach jego perfum, tak subtelny jak zazwyczaj, i to nagłe ciepło, które odczuwam, kiedy jest obok, kiedy tylko przybliża się, tak ostrożnie, będąc coraz bliżej. dotyk, kruchy cios, nieco zbliżenia, klatka oparta o klatkę, słyszę ciche bicie serca, jego echo wydobywające się gdzieś spod żeber. dziś, naprawdę jest tutaj, tak istotnie blisko, znikome milimetry ode mnie, naprawdę jest. de facto, mam Go przy sobie, definitywnie mając wszystko, to co chciałam mieć od zawsze. / endoftime.
|
|
 |
Muszę gnać, bo już nie wierzę w tu i teraz, może tam złość i ból przestaną doskwierać, gdy wśród losu dróg spełnią się marzenia, sama nie wiem, chyba już nie umiem wybierać.
|
|
 |
chcę odrzucić ten lament i poczuć dreszcze na plecach, odnaleźć szczęście, obiecać Ci serce, więcej nie uciekać, chcę odszukać to miejsce, które spłonęło przez lata, teraz chłonę to, co wraca do mnie, lecz czas nie zawraca wspomnień.
|
|
 |
Nigdy nie pozwolę tym łajzom zwyciężyć.
|
|
 |
A ty, co? Wróżysz nam chuju marny koniec? Możesz mieć pewność, zatańczę na twoim grobie.
|
|
|
|