 |
|
Tylko Ty i nic poza rankiem bez zmartwień
|
|
 |
|
Tylko Ty znasz mój śmiech szczery i bez masek, tylko Ty wiesz jak śpię najebany i po grassie
|
|
 |
|
jesteśmy za mali żeby walczyć sami z beznadzieją
|
|
 |
|
miej zaufanie do mnie to i ja w Ciebie nie zwątpie
|
|
 |
|
chcę poznawać Cię co dzień od nowa, z góry na dół,
jesteśmy jak planety, nic nie zakłóci układu
|
|
 |
|
straszna wydaje się być miłość dla tego, który nie kochał
|
|
 |
|
wśród brudnych krawężników i szarej monotonii
gdzie czas stoi, dni płyną w kroplach alkoholi
|
|
 |
|
są takie rzeczy na które nie mamy wpływu
|
|
 |
|
i te kalekie stworzenia nie mogące same przeżyć, ufają tylko nadziei, która ma im przynieść zmiany, wskrzesić plany, wyczekują na jeszcze niezadane rany
|
|
 |
|
to jak odbicie echa, chociaż czas zaciera ostrość,
miliony przeobrażeń, miliony metamorfoz
|
|
 |
|
coś trzymało mnie tam i więziło w swoich sieciach
tak często tłumimy strach, który nas zaślepia
|
|
 |
|
dzieci wesoło w parku za szkołą
zapaliły papierosy, wyciągnęły zioło,
chodnik zapluły brocząc butem w piachu,
siedzą na ławeczkach i słuchają rapu
|
|
|
|