nocowała w hotelu, w jego miejscowości. przygnębiona świadomością bliskości wyszła na balkon, zapaliła papierosa i patrzyła jak jego dym zanika w ciemnościach nocy. nagle usłyszała męskie głosy w oddali. rozpoznała jego głos. zobaczyła go po chwili, szedł pośród kumpli, w swojej ulubionej czarnej kurtce, śmiejąc się donośnie. dostrzegł ją za drugim razem. niepewnie podszedł pod balkon i krzyknął: - mówiłaś, że nigdy nie tkniesz tego świństwa - uśmiechnął się, czekając na jej reakcję. - a Ty zapewniałeś, że ci zależy - odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy. czuła jak łza parzy jej policzek, gdy patrzyła jak odchodzi, obracając się w jej stronę ostatni raz. / tonatyle
|