|
jedynym czułym gestem jakim jest w stanie Cię obdarzyć to rozłożenie nóg w najmniej odpowiednim momencie. ale przecież nigdy nie lubiłeś przytulania, więc to powinno Cię w pełni zadowolić.
|
|
|
uwielbiałam, kiedy płakał. miałam wtedy potwierdzenie, że gdzieś tam głęboko w jego klatce piersiowej skrywa się coś sercopodobnego. nie lubiłam, gdy przed naszym wspólnym pocałunkiem niemal że z łaską wyciągał z ust papierosa, uznając się przy tym za dżentelmena. nienawidziłam, kiedy najpierw szarpał mnie za ramię, krzycząc jaka jestem nie posłuszna, a później przystawiał do ściany, odbierając mi oddech pocałunkiem. miał nade mną władzę. czułam się taka słaba. czułam się taka zakochana. uczucie potrafi zabić każdą z naszych myślących komórek. odebrać władzę w każdym z mięśni naszego ciała. równie dobrze można posadzić kogoś na krześle elektrycznym w formie kary. kary za niepoprawne uderzenia serca.
|
|
|
lubię być sama. kocham chodzić na krańcu krawężnika przy najbardziej ruchliwej ulicy, nie słuchając trosk na temat tego jaka może mi się stać krzywda. uwielbiam jeść obiad na śniadanie. zasypiać z książką na policzku. wstawać w nocy i pałaszować w lodówce bez obaw, że obudzę drugą połówkę smacznie śpiącą w sypialni. mogę bez wyrzutów sumienia musnąć dłonią, każdego napotkanego przeze mnie mężczyznę. bez krzty strachu przed morderczą awanturą, oskarżającą mnie o zdradę. nikt nie truje mi, że beznadziejnie wyglądam z rozmazanym tuszem co usprawiedliwia mnie do płakania w każdym, dowolnym miejscu jakie tylko sobie upodobam. choćby miała to być męska toaleta w jednym z centrum handlowych.
|
|
|
nie upadłam. po prostu miałam ochotę znokautować podłogę bo od samego rana, intensywnie działała mi na nerwy.
|
|
|
następnym razem kiedy przejdzie Ci myśl o tym, aby się zakochać siądź sobie wygodnie w fotelu i poczekaj, aż Ci przejdzie. przeanalizuj sobie 'Titanica' czy 'Romeo i Julia', intensywnie rozmyślając nad zakończeniem. a później zastanów się czy też masz ochotę skończyć jak główni bohaterowie, których pogrzebała miłość.
|
|
|
pójdę do najdroższej cukierni w mieście. siądę przy gigantycznym oknie i zamówię najbardziej kaloryczne ciastko jakie będą w stanie mi zaserwować. kiedy już zapłacę, cała upaprana w lukrze wyjdę na ulicę. stanę w strugach deszczu i będę pytać przechodzących mężczyzn czy nie zechcieliby pomóc mi pozbyć się lepiącego cukru pudru, który zagościł na moich ustach.
|
|
|
- kocham Cię. - powiedział. właśnie wtedy, zatkała sobie palcami uszy. - nie ignoruj mnie! - wykrzyczał. - wcale Cię nie ignoruję tylko słucham, co ciekawego mają mi do powiedzenia moje palce.
|
|
|
nie płaczę łzami. kiedy jest mi źle wylewam z siebie hektolitry uczuć w postaci cieczy. dawkuję sobie je na maleńkie krople, subtelnie spływające po moich policzkach. siadam w kącie pokoju i dmucham do kubka kakao, przekonując je aby wreszcie wystygło. trenuję taktykę nie myślenia. nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ciężkie, są ciosy zadane przez samą siebie. nawet nie wiesz jak jest ciężko, kiedy nawet cholerny dywan kojarzy mi się z Tobą. przecież to na nim znalazłeś mnie w środku nocy, kiedy usnęłam nad książkami ucząc się na podłodze. przecież to wtedy, położyłeś się obok mnie i zrobiłeś mi te perfekcyjne ściągi, które uratowały mnie niczym superbohater z kreskówki.
|
|
|
czasami mam wrażenie, że nie żyję. że moje życie jest jakąś denną kopią, kopii. stoję obok. słyszę, czuję. ale nie jestem w stanie wykrzesać z siebie żadnej reakcji. tak jakbym stała obok ciała. moja podświadomość ma włączony tryb czuwania, ten który nie pozwala mi na racjonalne myślenie. ten, który wyprał mnie z uczuć dokładnie tak jak pierze się swoje ulubione jeansy.
|
|
|
kochaj mnie za inteligencje, poczucie humoru i wrodzoną subtelność. na moim tyłku kiedyś pojawią się rozstępy, a piersi w końcu przestaną się bronić przed grawitacją.
|
|
|
przychodzi moment, kiedy przestajesz marzyć o siedzeniu na huśtawce podczas deszczu z różową wstążką we włosach. kiedy jedyne na co masz ochotę to filiżanką japońskiej herbaty, która pobudza każdy z Twoich zmysłów. nareszcie potrafisz rozdzielać ludzi którzy Cię ranią na tych, którzy nie, są Ciebie warci i tych dla których warto cierpieć. w końcu rozumiesz, że milczenie jest jedną z najbardziej perfidnych rodzai kłamstw. zaczynasz rozumieć, że musisz cierpieć w ciszy bo nikt nie będzie współczuł Twoim łzom, które zgotowałaś sobie na własne życzenie. dorastasz. machasz dzieciństwu dłonią na pożegnanie, mając świadomość że uciekło niemal bezpowrotnie.
|
|
|
|