 |
|
Serce ma swoje racje których nie widzi rozum .
|
|
 |
|
Ten mój spokój to przede wszystkim twoja zasługa no i spluwam na przeszłość, bo jak wiesz mam swój powód .
|
|
 |
|
W cztery oczy, te słowa dawno przeszły przez gardło, karuzela mych pragnień zatrzymała się w miejscu - dzięki Tobie to podłe życie nabiera sensu .
|
|
 |
|
Starałam się pokazać, że jednak warto się starać lecz efekt był odwrotny nadal spadam jak Niagara .
|
|
 |
|
Fałszywe mordy, które były ze mną, dziś ich uprzejmość jest dla mnie obelgą.
|
|
 |
|
Kto podniósł dłoń, kto ją podać chciał, ten czas wyzłaca Cię a ciemność to ja .
|
|
 |
|
Pochmurny poranek jak we wszystkie dni, jedyne czego pragnąć mogę to z cygara dym .
|
|
 |
|
kolejny raz z rzędu, wypijając w sylwestra kieliszek szampana, obiecasz sobie, iż w tym roku wszystko naprawisz, poukładasz, posklejasz serce i zabezpieczysz je do tego stopnia, że nikt go nie naruszy. zanim się obejrzysz znów będzie ten ostatni dzień grudnia, padający śnieg, petardy na niebie i poczucie tego, jak wciąż zakurzona, pokaleczona, gdzieniegdzie niezdarnie poszywana marną, białą nitką, jest Twoja dusza.
|
|
 |
|
zabierz mi udręczające sumienie, rozdzierający ból głowy, zmieszane uczucia. gubię się.
|
|
 |
|
uwielbiam te momenty, kiedy kumpela spycha mnie z ławki, czego efektem jest jebnięcie się głową o kawałek metalu siedzenia obok i spierdolenie się wprost w błoto. kolejno moje zamroczenie, chwilowy brak kontaktu z rzeczywistością i znajomi, którzy nachylają się nade mną z bezcennym "ej, kurwa, żyjesz?!" i wypełniającym źrenice przerażeniem.
|
|
 |
|
moje wejście do domu z całymi mokrymi kozakami, deszczem cieknącym z włosów, całą kurtką i spodniami w błocie, nogami plączącymi się ze sobą, spuchniętym barkiem oraz natychmiastowa odpowiedź na pytanie, gdzie właściwie byłam: - na pasterce przecież!
|
|
 |
|
kochani moi, powodzenia w otwieraniu prezentów ode mnie [czyt. przerywaniu pozaginanego w milion stron papieru oraz odklejaniu chuj-wie-ilu warstw taśmy klejącej].
|
|
|
|