 |
'to już koniec' wrzasnęła siedząc samotnie w pokoju. dom był pusty. włączyła na cały regulator muzykę która zagłuszała nawet jej spazmatyczny płacz. 'podnoszę się, słyszysz skurwielu? podnoszę!' krzyczała wyrzucając wszystkie albumy z szafki i rwąc każde wspólne zdjęcie. 'widzisz? niszczę to co było, nigdy więcej nic co jest związane z tobą nie zaburzy mojego spokoju szmato!' krzyczała usuwając wszystkie wiadomości od niego. powoli pozbywała się wszelkich pamiątek po nim. z każdą chwilą niszczyła wszystko co ich łączyło. zaczynając na fotografiach i kończąc na jego koszulkach leżących od kilku tygodni w jej szafie. z każdym niszczonych przez nią przedmiotem wyniszczała cząstkę siebie. ale mimo wszystko nie przestawała. 'to już koniec' wyszeptała. w końcu wyzbyła się uczuć które zabijały ją każdego dnia od nowa. / kochajnoo
|
|
 |
kocham to rozkoszne drżenie mojego ciała, kiedy widzę go po raz pierwszy od tak dawna. powiedziałabym co wtedy czuję, ale takich rzeczy nie mówi się na głos.
|
|
 |
przepraszam, że gdy na Ciebie patrzę to moje oczy nieokiełznanie wrzeszczą miłością.
|
|
 |
codziennie tęsknie za nim po raz ostatni. zostawił mnie jeszcze bardziej samotną niż byłam zanim się zjawił. piosenki które mi o nim przypominają to te, przy których zatykam uszy. wspólne zdjęcia to te przy których zamykam oczy. tęsknie. najbardziej za ustami, dla których gotowa byłam zrezygnować ze świata.
|
|
 |
nie jesteś moim życiem, jesteś moim wybawieniem z niego.
|
|
 |
gdy kogoś kochasz słowa ranią milionkroć razy bardziej. każde, nawet z najbardziej prymitywnych które usłyszane od obojętnej Ci osoby nie zrobiłoby na Tobie nawet najmniejszego wrażenia, usłyszane od osoby za którą gotowa jesteś skoczyć w ogień, są jak naboje. każde pozostawia dziurę, której nie zatynkujesz jak tych w ścianie po bezsennej i nad wymiar upojnej nocy.
|
|
 |
kiedy pytają mnie o moje ulubione miejsce, wskazuję Twoje ramiona.
|
|
 |
powiedziałeś, że odchodzisz a ja nie mogąc z siebie wykrztusić ani słowa, kucnęłam dławiąc się płaczem. powiedziałam, że możesz odejść. przyzwoliłam Ci, doskonale wiedząc że i tak to zrobisz. odejdź, ale tylko wtedy, gdy zabierzesz mnie ze sobą.
|
|
 |
jeżeli będę dla Ciebie chwilowo nie ważna to Ty staniesz się dla mnie nieważny wiecznie.
|
|
 |
gdybym miała kilka lat mniej to poszłabym bezkarnie w środku nocy położyć się w śniegu, twarzą ku niemu z nadzieją, że gdy będę leżeć tak całą noc to biały puch wymrozi z mojej pustej głowy każdy z chorych zamierzeń względem Ciebie do których straciłam prawa.
|
|
 |
zupełnie nie wiemy co chcemy osiągnąć tak uparcie do siebie milcząc.
|
|
 |
'spotkajmy się proszę,tam gdzie zawsze' wyszeptałam dzwoniąc do przyjaciela.'jadę' po chwili pojawił się na miejscu. podbiegłam do niego i zapłakana wtuliłam w jego ramiona.'eee,młoda,ty wyjesz?' zapytał zdenerwowany.'nie' wymruczałam.'aha,czyli to nie od twoich łez moja bluza jest mokra,to po prostu deszcz który nie pada.a może ty na mnie plujesz?'śmiejąc się podniósł moją głowę do góry.'no, opowiadaj' 'nie chcę' wyszeptałam spuszczając głowę.'jak małe dziecko.popierdoliło się w główce do końca?'zaśmiał się ocierając moje mokre policzki.'ile można płakać po jednym gościu? mała otrząśnij się bo przez Twoje paranoje mam ochotę przypierdolić najlepszemu kumplowi' skrzywił się.'jestem beznadziejna,wiem. ale nie daje już rady.' wyszeptałam.'tak,jesteś beznadziejną użalającą się nad sobą ciotą, ale nikt inny nie robi ze mną 0,7 o trzeciej w nocy.' krzyknął na pół miasta.'ogarniaj się idziemy do mnie' biorąc mnie na barana ruszył w stronę mieszkania. jest cudownym lekiem na smutek./kochajnoo
|
|
|
|