 |
ziom, biorę sos i zaczynam chlać błąd? ależ skąd, to mój stały fach
|
|
 |
to taki stan, w którym nie ma ciebie, to taki stan, w którym nie znam siebie
|
|
 |
mówisz sobie odpuść kiedy dostajesz w ryj - błąd, weź to skończ i zacznij od nowa żyć, co
|
|
 |
kiedy wali się na głowę, spoko, no to wychodzę, pod stopami gruz wytycza mi nową drogę
|
|
 |
a kiedy ty masz coś do siebie, wtedy jak leczę kaca, wypuszczam myśli w teren i brak mi jest wszelkich zasad
|
|
 |
Po jakimś czasie spotykasz go i dociera do Ciebie jak bardzo byłaś głupia, jak naiwnie wierzyłaś w niemożliwe, jak wiele musiałaś poświęcić by być tylko zauważoną. Widzisz go i uświadamiasz sobie jak wielkim błędem było go kochać, jak wiele przez to straciłaś i kim się stałaś. Rozmawiasz z nim i już wiesz, że się nie zmienił, że to nadal ten sam dzieciak, tylko o kilka lat starszy. Patrzysz mu w oczy i nie dostrzegasz w nich nic wartościowego, nic co mogłoby być warte uwagi, nic czym mógłby Ci zaimponować. Uśmiechasz się, ale już wiesz, że jest inaczej. Serce nie wariuje na jego obecność, nogi nie uginają się, kiedy w powietrzu wyczuwalny jest jego zapach. Podajesz mu rękę i żegnasz się i nie myślisz, kiedy znów będzie Ci dane go spotkać, już nie czekasz na niego w tramwaju, nie wypatrujesz zza szyby autobusu jego sylwetki na ulicy, już nie chcesz. Było, minęło.
|
|
 |
skonsumuje cię skarbie - po chamsku i wulgarnie, będzie elitarnie, tak lekko kulinarnie
|
|
 |
nie będzie się wzbraniała przed następnym razem i tak się właśnie składa ze ma na to fazę
|
|
 |
przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej
|
|
 |
nie widzisz swoich wad nawet, gdy Ci dają lupę
|
|
 |
wiem jak przegrać wszystko i jak walczyć o to i po przegranej stanąć w lustrze i zapytać "po co?", wiem jak wygrać wszystko i nie chcieć mieć więcej, gdy reszta wpieprza się i chce odebrać szczęście
|
|
 |
to życie się składa z upadków i potknięć, czasem trudno wyrazić emocje, a sprawy tak dla nas kiedyś istotne, teraz już w ogóle nie są istotne
|
|
|
|