|
Utknęliśmy w pułapce idealnego świata, zagnieździliśmy się tu na moment, otwarci, wygadani, z delikatnymi uśmiechami i łącznie czterema iskierkami w oczach, bez ubrań, z mocno bijącymi sercami. Przytulasz mnie, ogrzewam się Twoim ciepłem, szepczemy coś o uczuciach nagle, a gdzieś w powietrzu zawisają słowa które wypowiadasz delikatnie "dlaczego tak nie może być ciągle?". Chcemy złapać się za rękę, nie mamy obaw, chcemy biec naprzód, wyprzedzić kolejne lata i żyć w naszej wspólnej wieczności.
|
|
|
Dobry Boże, przestań, tak bardzo cię proszę. Wyrwij z mojej klatki piersiowej serce, choćbym krzyczała i wiła się z bólu, oplatającego moje ciało. Nie daj mi umierać w taki sposób. Nie pozwól, bym biła pięściami w ścianę i patrzyła jak krew spływa mi po rękach. Zabierz mi całą moją nadzieję, która może nawet bardziej jest naiwnością i rujnuje mi życie, nie zwracając uwagi na to, jak wolno osuwam się po ścianie i nie jestem w stanie wstać. Spójrz na mnie, kiedy budząc się w nocy przygryzam wargi aż do krwi i zaciskam powieki, spod których mimo wszystko wylewają się łzy. Popatrz wtedy na mnie i proszę cię, Boże, jeśli istniejesz zrozum jak bardzo jest mi źle wśród tych wszystkich ludzi napawających mnie cierpieniem i zabierz mnie stąd. Zabierz, proszę. /dontforgot
|
|
|
Ty mnie tu przyprowadziłeś. Złapałeś za rękę i obiecałeś, że nigdy jej nie puścisz. Byłeś tak blisko, że czułam twój oddech na sobie za każdym razem, kiedy przymykałam powieki. Dławiłam się powietrzem, a ty najszybciej jak tylko potrafisz, przytulałeś mnie do serca i głaszcząc po włosach, mówiłeś że wszystko będzie dobrze. Chroniłeś mnie przed innymi ludźmi. Ufałeś, że nigdzie nie ucieknę, bo wiedziałeś, że czuję to samo co ty, że w żadnych innych ramionach nie poczuję takiego bezpieczeństwa. Nagle, z dnia na dzień, stałeś się dla mnie kanonem ideału. Pragnąłeś mnie w sposób, jakiego nikt nigdy wcześniej mi nie pokazał. Błądziłeś słowami po moim ciele i scałowywałeś ze mnie wszystkie dreszcze, wywoływane właśnie przez ciebie. Uśmiechałeś się do mnie za każdym razem, kiedy powtarzałam szeptem, że moje szczęście to ty. Starałeś się, tak bardzo się starałeś dać mi do zrozumienia, że nie ma nic ważniejszego niż my. Udało ci się. Rozumiem. /dontforgot
|
|
|
Twoje dłonie są gdzieś pomiędzy moimi łopatkami i odpinają mój stanik. Twoje dłonie ściągają mi następnie go przez ręce, a potem jednym ruchem przyciągają mnie na powierzchnię Twojego ciepłego ciała. Twoje dłonie ściągają moje legginsy, dolną część bielizny. One wywołują dreszcze na moim ciele przy każdym muśnięciu. Są tak pewne, precyzyjne i doskonale znające mapę mojego ciała. Dłonie idealnie komponujące się z moimi pozbawiają mnie teraz ubrań, ale to oczy - spojrzenie, które nie wędruje za nimi, a wciąż przeszywa moje, te dwie źrenice otoczone błękitem tęczówek - rozbierają mnie bardziej, łapią za bordową kurtynę i odsłaniają moje serce.
|
|
|
I może dla Ciebie to tak niewiele - rozłożenie rąk, sekundy czekania aż się przybliżę, zamknięcie mnie w uścisku. Powszechne zachowanie pospolicie zwane przytulaniem. Ja odnajduję pod tym całą serię ważnych szczegółów. Czuję Cię. Palce wędrujące po moim kręgosłupie, serce bijące nieopodal mojego, ciepły oddech na policzkach, wargach, czole - w zależności od chwili. Jestem najbliżej Twojego gorącego ciała i jestem Twoja, i podświadomie czuję jak chcesz mojej obecności i uchylasz mi drzwi do swojego świata.
|
|
|
` zajebista jestes wiesz co mam wyjebane juz na cb ` - lampa idiota
|
|
|
Cholera, to szczęście nie mogło pójść dobrze. Utopijna wizja świata skończyła się w momencie, kiedy odwróciłam się od wszystkich, by sprawdzić, czy ktoś będzie o mnie walczył. A teraz nikogo nie ma przy mnie, nawet ciebie. Cień uśmiechu cisnącego się z ironią na usta jest tylko swego rodzaju obroną przed złem, na które narażają mnie ludzie. Zobacz jak wiele się zmieniło. Jak dużo rzeczy my zmieniliśmy. Miało być tak pięknie, miało być tak jak powiedziałeś i tak jak to sobie wyobrażałam. I co? Wszystko się rozpadło. Rozpadło się zupełnie tak jak lustro, które upuściłam na podłogę i rozbiło się na miliony maleńkich kawałków, a każdy z nich ciągle pokazuje mi ciebie. I jest mi tak strasznie przykro, że biję pięścią w ścianę i chcę żeby bolało fizycznie, bo to mniejszy ból niż rozszarpywane serce. /dontforgot
|
|
|
4.02.13
- jak interpretujesz słowo miłość ?
szczerosc przede wszystkim. chyba podstawa. wzajemne trwanie rpzy sobie na dobre i na zle, a nie odchodzenie kiedy widzi sie problem.. staranie sie zrozumiec druga osobe, a przynajmniej rozmawianie z nia o tym co nas boli. ROZMOWA w summie to podstawa.. wiernosc.. tak jakos mniej wiecej..
|
|
|
20.09
- serduchoo masz zajebiste ...skradne Ci kiedys je .. ;p nie wiem jak ;p ale skradne ;p
- nie skradniesz o nie
- skradne ... jak bede mial 80 lat ale zrobie to - P.B
|
|
|
Nigdy nie sądziłam, że można aż tak bardzo pokaleczoną duszę jeszcze jakoś naprawić. Nie wierzyłam, że ktokolwiek będzie w stanie mieć czas i determinację, by pozbierać miliony kawałków rozbitego serca i skleić je znów w jedną całość, używając do tego tylko tych najprostszych uczuć. Tak długo żyłam w przekonaniu, że nikt już nie będzie umiał pokochać chorych emocji wypełniających mnie po brzegi i zaopiekować się nimi jak swoimi własnymi. Byłam pewna, że to już finał. Że nie ma znaczenia jaką drogą pójdę, na jej końcu nie czeka mnie żadne szczęście. Szłam przed siebie ze spuszczoną głową, nie chcą nawet na chwilę podnieść wzroku i widzieć ludzi omijających mnie z pogardą. I w pewnej chwili zobaczyłam ciebie. W swoje bezpieczne dłonie zbierałeś, klęcząc, moje zimne uczucia, by przyciskając je sobie do serca dać im ciepło, o które tak bardzo prosiły. /dontforgot
|
|
|
Nigdy więcej już Cię nie poczuję tak blisko siebie. Nigdy więcej nie położymy się w łóżku i nie zaczniemy rozmawiać o najprostszych głupotach. Nigdy więcej nie wymasuję Ci pleców. Nigdy więcej, bo zrezygnowałeś ze mnie po raz kolejny, a dla mnie to jasny bodziec do tego, by pójść naprzód i nie czekać na Ciebie, by nie dawać następnej szansy, bo nie potrafisz jej wykorzystać. Stoję jednak na niewielkim odłamie skały, a dowolny ruch równa się upadkowi. Bez Ciebie nie ma dobrej drogi, z Tobą - żadnej.
|
|
|
Nic nie warte jest moje serce - zdewastowany organ do którego dołożyłeś kolejne rysy, rany które płonąc świeżym bólem złowieszczo zapowiadają, że nie zamierzają się zabliźnić. Nie ma znaczenia to, co szepcze tej czy którejkolwiek innej nocy, moja dusza. Ty już jej nie słuchasz, zatykasz uszy. Nie obchodzi Cię moje ciało i to, że łaknie Cię każdy jego skrawek. A ja nie mogę zrobić nic innego, niż po prostu puścić Twoją dłoń i to zupełnie nie ma znaczenia, że przed tym ruchem zwisałam nad przepaścią.
|
|
|
|