 |
[2] - mogłeś zostać, mimo wszystko. - syknęłam, a wraz z pierwszą sylabą łza wypłynęła na mój policzek. - ściskałem Twoje dłonie, całowałem usta, a wciąż wyżerał mnie głód. odstawiałem Cię do domu i pierwsze co przychodziło mi do głowy, to nabycie setki. chciałem myśleć o Tobie, chciałem coś czuć, coś więcej, coś bardzo, ale wszystko zasłaniała mi perspektywa przygrzania. kolejna kreska na sen, tuż po wiadomości do Ciebie, na dobranoc. - wyrzucał z siebie cały drgając. - ni...e wiedziałam. - jęknęłam podnosząc się i kucając przy Nim. - jestem tu, bo pojawiłaś się co noc w mojej głowie, nawiedzałaś sny. jestem, bo idę naprzód. chcę, żeby moja przeszłość zgniła. i choć nieraz się poddawałem, chcę żyć. nie pamiętając tego, co było. nowy start. bez towaru. bez Ciebie. - patrzyłam jak wstaje, jak rusza ku furtce nie całując mnie w czoło na pożegnanie, jak jeszcze raz odwraca się w moją stronę i Jego wargi układają się kolejno w krótkie ż e g n a j. jak odchodzi, tym razem na zawsze.
|
|
 |
[1] podałam Mu piwo dopiero co wyjęte z lodówki. - powiedz mi, po jakiego chuja wracasz? - warknęłam siadając na leżaku, naprzeciwko Niego. uderzał rytmicznie palcem o puszkę drażniąc mnie tym stukotem. podniósł na mnie wzrok. - nie cieszysz się? - zagadnął z tym cholernie pewnym siebie uśmiechem. zacisnęłam zęby opanowując drżenie. - każdy wraca z tego samego powodu, mała. bo zostawił za sobą niedokończone sprawy, coś zjebał i zwyczajnie nie pójdzie naprzód nie ogarniając ówcześnie wszystkiego. cofnąłem się do Ciebie, dla Ciebie. żeby przeprosić, bo nigdy tego nie zrobiłem, nie umiałem, a na przestrzeni upływającego czasu doceniłem to cholerne wybaczanie. jestem tu, bo chciałem Ci wytłumaczyć... wyjaśnić, że inaczej postąpić nie mogłem. - ścisnęłam dłoń przecinając paznokciami skórkę do krwi. milczałam, choć tak dużo słów cisnęło mi się na usta, chciałam wyrzucić Mu kolejno, że Go kochałam, był wszystkim, miałam tylko Jego, a On zostawił mnie samą.
|
|
 |
obiecuję Ci, że za kilka lat wspomnisz mnie, jako największy błąd swojego życia. błąd, który pokochałeś całym sobą, nade wszystko. błąd, który zabrał Ci serce.
|
|
 |
stanął w moich drzwiach z udawanym uśmiechem. żadnego 'cześć', 'wejdź' - milczałam wpatrując się w Jego źrenice. i już czułam w sobie, to co On, rozdzierający ból w klatce piersiowej i gulę ściskającą za gardło. krótkie 'a nie mówiłam' cisnęło mi się na usta, jednak zamiast tego sięgnęłam po Jego dłoń i wciągnęłam za nią do środka. znów miał rozerwane serce, które ja musiałam pozszywać, przywrócić mu normalne bicie.
|
|
 |
boisz się. boisz się, że któregoś dnia przeglądając aktualności zobaczysz ten cholerny komunikat o tym, że jest w związku. boisz się, że Twoja nadzieja runie w gruzach, a z nią, cały Twój świat, który jak dotąd zamyka się w Jego osobie, wyłącznie.
|
|
 |
i nic nie jest w stanie pobić tej rozpierdalającej serce radości, kiedy znów jest na wyciągnięcie ręki. ta euforia, gdy znów trzyma Cię w ramionach, tak beztrosko.
|
|
 |
opuchnięta połowa twarzy, siniak pod brodą, lekko stłuczony obojczyk, przegryziony policzek od środka, czyli: idę na byka rodeo, nie ma bata.
|
|
 |
kochanie, zardzewiało Ci serce?
|
|
 |
i czasem przychodzi ten wieczór, kiedy wszystko w jednym momencie się na Ciebie zwala i przygniata do ziemi. wieczór, kiedy jedynym czego potrzebujesz jest gorąca kawa z mlekiem i emocjonalna pezeta w głośnikach.
|
|
 |
z jakiegoś powodu śniłam tylko o Tobie. to Ty pojawiałeś się, co noc, w tym samym prostym schemacie. Ty, ja i takie niepozorne, niewinne - szczęście.
|
|
 |
czas jest tym czynnikiem, który tak dotkliwie psuje wszystkie schematy. naszą relację: kiedy pomimo tego, że wciąż chcemy być razem - ten postawił na ścieżce, która miała być tylko nasza, Ją. osobę, która blokuje najważniejsze drzwi. do szczęścia.
|
|
 |
zaciskał moją dłoń w swojej prowadząc jakąś boczną alejką. niepadajniepadaj, szeptałam pod nosem niczym mantrę. nachylił się i pocałował moje czoło. - zaraz lunie. - oznajmił, a nim odliczyłam do trzech - mocny deszcz uderzał o nasze ciała. czułam, jak włosy, nad którymi tak pracowałam, skręcają się teraz w niesforne loki, od środka przeszywał mnie już zimny dreszcz i nie mogłam swobodnie oddychać - mimo wszystko do dziś nie odnalazłam słodszego widoku od skapujących kropel z czubka Jego nosa i tego uśmiechu tak niemożliwie przepełnionego tym, co do mnie czuł.
|
|
|
|