 |
|
' Kompromis tępi marzenia - wita dorosłe życie ..
Musisz kopnąć w dupę świat , by Twój płacz był słyszany . '
|
|
 |
|
' Puste doświadczenia , niczego mnie nie nauczyły .
Dalej chodzę tylko z nożem na strzelaniny .
Jeśli nigdy nie chlałeś jak psychopata przez dziewczynę ,
to znaczy nigdy z żadną tak na prawdę nie byłeś . '
|
|
 |
|
' Czas nas zahartował , nikt z nas nie boi się prawdy .
Nie muszę dożyć starych lat by być sentymentalny .
Dziś spisuję tamte czasy i lekko drży mi ręka ,
to jak spotkanie z eks , która nie była Ci obojętna . '
|
|
 |
|
' Czy to już całe życie , czy to już przyszłość ?
Kilka browarków , imprez - to gówno warte wszystko
równo , czy łzy i smutek w naszym życiu są szczęściem .
e-e , na pewno gdzieś musi być coś więcej . '
|
|
 |
|
' Zostawiłbym niedopitą zieloną herbatę ,
zimnego tosta , zimne serce - w którym czuje się straty .
Kilka płyt z rapem , na których zostawiłem siebie ,
jak by został po mnie tylko zapach perfum w łazience . '
|
|
 |
|
spacerniak z ziomkami, dzień jak codzień. kilka piw w torebce, paczka szlugów, wszystko co kocham. i oni. moje przybrane rodzeństwo podnosiło mnie na duchu. dochodziliśmy do naszej miejscówy. od jakiegoś czasu tam nie przychodził. siostra, która szła z przodu wysłała mi esemesa - 'siedzi tam ze swoją dziunią.' zatrzymałam się, pierdoliłam tusz do rzęs. -jesteś silna? - zapytał mnie brat. -oczywiście, a przynajmniej się staram. -to chodź tam i pokaż mu, jaka śliczna i mądra z Ciebie laska, podejdź, przybij mu piątkę, a ją wyśmiej. poszłam tam, z papierosem w mordzie, a z bratem za rękę. uśmiech nie schodził mi z twarzy. i te jego zdziwienie. pewnie pomyślał, że jesteśmy razem. ale chuj mnie jego opinia.
|
|
 |
|
czekałam. czekałam trzysta sześdziesiąt cztery dni i nocy. marzyłam, tęskniłam. codziennie, spotykałam Cię w snach. wyobrażałam sobie, co będzie jak ją rzucisz. nie mogłeś przecież być z nami na raz. słuchałam piosenek, które wrzucałeś na youtube. jarałam się maksymalnie. ten głos, Twój głos kołysał mnie do snu i budził rano. niestety, nie mogłeś wydostać się z tego toksycznego związku. to ona - marihuana - zniszczyła nasze serca.
|
|
 |
|
tak naprawdę, nigdy nie oczekiwałam, że pewnego dnia znów tu wrócisz, że w dłoniach niosąc swoje serce, oddasz mi je na własność. nie jego części, nie fragment, a całe, wraz ze wszystkim co w nim zawarte, wraz z miłością, wraz z nienawiścią, z każdym z uczuć i każdym odłamkiem bólu, wraz z emocjami i rysami na powierzchni, że to mi oddasz mięsień życia, by bez pośpiechu odejść, bez kolców pod klatką, bez słabnących uderzeń i odbicia echa, odejść nie czując już bólu, zerkając jedynie gdzieś z góry, spomiędzy chmur, jak pomimo wszystko, ten organ nadal bije, jak nadal obrazuje kolejne już życie. / endoftime.
|
|
 |
|
mam powodzenie u facetów bez prostowania włosów, tony tapety, krótkich kiecek, sztucznego śmiechu i głosu z manierą.
|
|
|
|