 |
-Pamiętasz jacy byliśmy szczęśliwi gdy... -Nie, nie. Wróć. Pamiętasz jak Ty byłeś szczęśliwy? /esperer
|
|
 |
Taaa, nakurwiaj smutnymi linkami na fejsie, dodawaj teksty o zranionej miłości i zapychaj tablicę swoim złamanym sercem. Niech wszyscy wiedzą, że jesteś taka biedna i cierpiąca... Zupełnie tak jakby to kogoś miało obchodzić. /esperer
|
|
 |
Koniec jest tu. Koniec jest z tym ostatnim wspólnie wymienionym oddechem, pocałunkiem czy dotykiem. Innego początku nie będzie, tylko końce. Przynajmniej w tym wcieleniu. /esperer
|
|
 |
-Nie odwracaj się kiedy do Ciebie mówię! -Szarpnął mnie za ramię zmuszając do stanięcia z nim twarzą w twarz. -Kim ja do cholery dla Ciebie jestem?! -Krzyczał w ogóle nie zwracając uwagi na mój lęk. -Kiedyś byłeś wszystkim. -A teraz?! -Przymknęłam powieki jakby to miało mi pomóc zniknąć. -Nie chcesz znać odpowiedzi. -Wyszeptałam i na własne oczy zobaczyłam jak to jest zabić człowieka słowem. Ten facet, kilka sekund tak pewny siebie teraz skurczył się w sobie, spuścił ramiona i gdyby mógł to by umarł z żalu. /esperer
|
|
 |
Żal mi tej dziewczyny. Taka naiwna i ślepa, a on sprytny. Lekko zapadnięte policzki, podkrążone oczy i drżący podbródek od żalu. Warga popękana i poprzegryzana w kilku miejscach. Klatka piersiowa podnosi się tylko nieznacznie, serce pracuję na najniższych obrotach. Kok na czubku głowy złośliwie przechylił się na jedną stronę, a kilka wolnych kosmyków opadło na czoło. Za duży sweter zsuwa się z ramienia odsłaniając wystające obojczyki. Żal mi tej dziewczyny więc odwracam się od lustra. /esperer
|
|
 |
Ja byłam jego kiepską opcją, on był wszystkim co miałam. /esperer
|
|
 |
Dzisiaj się jeszcze kochamy, jutro to nie będzie miało znaczenia. /esperer
|
|
 |
Wiesz co mnie boli? To,że coraz mniej osób,które bezinteresownie chciałyby spędzać z Tobą czas. To, że paczki z dzieciństwa umarły śmiercią naturalną i już nie potrafimy przesiadywać godzinami na ławkach ,ba, prawie nie potrafimy już ze sobą rozmawiać. Rzucasz słabe 'cześć' osobie,za którą kiedyś skoczyłbyś w ogień. Jedna się skurwiła, drugi wyjechał, trzeci bawi się w marnego dealera, a reszta rozeszła się po świecie. Czasami jeszcze siadam w tych miejscach z nadzieją, że przyjdą i rzucą 'ej, dzisiaj palimy czy pijemy?' , wypatruję ich godzinami,ale nikt nie nadchodzi. A podobno byliśmy nieśmiertelni. /esperer
|
|
 |
Nie zapomnę Cię. Nieważne ile bólu przez Ciebie doświadczyłam, ile nocy przepłakałam i ile dusiłam w sobie. Nie zapomnę, bo mimo wszystko potrafiłeś sprawić, że czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, chociaż na kilka chwil. /esperer
|
|
 |
Siedzieliśmy całą paczką na murku za szkołą paląc papierosa i co chwila wybuchając śmiechem,gdy ktoś sprzedał mi kuksańca w żebra i syknął wprost do ucha.-Patrz,wrócił.-Machinalnie odwróciłam wzrok w tamtym kierunku i zamarłam.Wzięłam mechanicznego bucha i dalej posłałam fajkę, ruszając w jego stronę.-Ej, może byś wytłumaczył gdzie zniknąłeś na ostatnie kilka tygodni! -Krzyknęłam nie przejmując się tym, że kilko uczniów odwróciło głowę w naszym kierunku.-Nie rób kabaretu, ważne, że wróciłem, nie?-Uśmiechnął się bezczelnie i próbował przytulić,na co ja strzepnęłam jego dłoń z biodra.-To byłoby ważne jeszcze kilka dni temu, a nie teraz. Teraz mnie dla Ciebie nie ma.-Warknęłam i odwróciłam się na pięcie wracając do znajomych.-Nie kochasz mnie już?!-Wrzasnął na całe gardło, a ja stanęłam jak wryta próbując opanować łzy.-Kocham ,jasne, że kocham,ale nie mam siły robić tego za nas dwóch.-Wymamrotałam niewyraźnie, a potem podniosłam głos.-Nie! -Odkrzyknęłam i przyspieszyłam kroku./esperer
|
|
 |
Relacje tworzą dwie osoby, wiesz? Czasami byłoby miło gdybyś powstrzymał swoje kaprysy dla mojego dobra. Boże, zdajesz sobie sprawę z tego, że potrzebuję ciepła, a nie szpanu przed kumplami? /esperer
|
|
 |
Lubię sobie leżeć i wyobrażać, jak spacerujemy. Ja mówię jakąś głupotę, a Ty śmiejesz się, nazywasz mnie głuptasem i obejmujesz. A kiedy pada deszcz, skaczemy razem po kałużach, tańczymy i Ty dajesz mi swoją bluzę, bo mi 'ziuziu'. Później kłócimy się, mówię, że mam Cię dość, chociaż wiesz, że to jedynie marne kłamstwo... I 5 minut później dostajesz buziaka 'na zgodę'. Bo przecież tak na poważnie, to my się nigdy nie kłócimy. Bierzesz mnie na ręce i idziesz tak po chodniku, ostrożnie, żeby mnie nie ochlapał żaden przejeżdżający samochód. Przed moim domem, zatrzymujesz się, ostatni raz mnie przytulasz, patrzysz w oczy, dajesz całusa i znikasz. I tak już zawsze. Ot, taka moja mała, słodka, niespełniona nierealność
|
|
|
|