 |
|
to śmieszne jak bardzo brakuje mi osoby dla której nigdy nie byłam wyjątkowa, dla której moje uczucia są nic nie warte . | choohe
|
|
 |
|
I to codzienne myślenie, analizowanie każdego twojego słowa, każdego gestu powoli mnie zabija. | choohe
|
|
 |
|
Pewne wartości, zachowania lub normy doceniamy wtedy, gdy tak na prawdę jest za późno. | choohe
|
|
 |
|
Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. Not again. FUCK.
|
|
 |
|
ja po prostu chciałam, żeby było dobrze. czy to naprawdę aż tak wiele ?
|
|
 |
|
Byłaś jak haust powietrza. Tonąłem, a ty mnie uratowałaś.
|
|
 |
|
bał się, bo samotność była drogą do śmierci / Bonson
|
|
 |
|
miało już być tak do końca, już nigdy się nie zmieniać, nie wracać do poprzedniego stanu. to dlaczego od kilku dni moje myśli krążą wokół tamtego wieczora? wokół jego? jak w ciągu kilku chwili można do tego doprowadzić? wszystko przestawało mieć znaczenie, było słodko zamazane od alkoholu, ale doskonale dostrzegałam każdy jego ruch, czułam wzrok na sobie tańcząc z kolejnym chłopakiem. pomagał wstać, zejść ze schodów, siadał obok próbując rozśmieszyć, obserwował czy wszystko dobrze, reagował na każde moje uniesienie głosu. nie były to nowe zachowania, przyzwyczaiłam się już do nich w szkole i byłoby wszystko dobrze, gdyby nie zakończenie wieczoru. wszyscy się ściskają na pożegnanie, dziękują organizatorowi, uśmiechają się emanując czystą radością. siedząc podczas tego przy stole, błagałam by już po nas przyjechano. ręce coraz mocniej ściskały mokrą twarz od napływających łez. ostatnia piosenka, nasza piosenka.
|
|
 |
|
nie mów już więcej, nic nie zmienisz. moja samoocena upada każdego dnia coraz bardziej. nienawidzę swojego ciała. tego jak wygląda, jakie ma kształty, skórę. nienawidzę swoich nóg, oczu, włosów, nosa, pełnych policzków, podbródka, szyi, dłoni. nienawidzę wszystkiego co widzisz, ale także to czego nie. nienawidzę charakteru, przez który ranię tak wiele ludzi. napadów zła, niezdecydowania, perfekcyjności w popełnianiu błędów. nienawidzę jak łatwo dopuściłam do siebie niewłaściwe osoby, jak mogłam dopuścić do tych wszystkich wydarzeń. nienawidzę wszystkiego. nie rozumiesz? twoje puste słowa nie zmienią tego. kiedyś dam sobie z tym radę, wszystko zmienię, ale do tego czasu nie przypominaj mi o tym.
|
|
 |
|
nie nie nie, nawet nie zaczynaj tak myśleć. poprzednia teza była o wiele bezpieczniejsza, więc lepiej przy niej zostań. nie chcesz wszystkiego powtórzyć.
|
|
 |
|
Pamiętasz ostatnie spotkanie? Moje rumieńce pobladły, jak nigdy. Nawet już nie miałeś odwagi spojrzeć w moje zielone oczy, zresztą dobrze zrobiłeś, z każdą sekundą nikł w nich blask. Patrzył byś tylko w puste oczy. Ciałem byłeś przy mnie w tedy, ale myślą? Przy niej. / i.need.you
|
|
 |
|
"Bólowi trzeba pozwolić się uwolnić. Uciec. Otworzyć mu na oścież drzwi i kazać wypierdalać, ale nie. Wolimy się uśmiechać, imitując radość. Zamykamy cierpienie w papierowym pudełku i chowamy na dnie serca. Ból rozdziera nas od środka, a my zaciskamy pięści powstrzymując się od przeraźliwego krzyku w ramach sprzeciwu. Udajemy szczęśliwych. jesteśmy manipulowani przez plastikowe uczucie, potocznie zwane radością. A ból? Wygodnie siedzi w naszym sercu, z dnia na dzień zadając coraz większe cierpienie. Każda z łez, gnije na dnie naszego mięśnia pulsującego krew. W końcu nadchodzi kulminacyjny moment, kiedy nie jesteśmy w stanie dłużej udawać. Nasze tętno ustaje bo serce sprzeciwia się nadmiarowi toksyn. Stajemy na środku ulicy i krzycząc z przerażenia błagamy przejeżdżające samochody o potrącenie w ramach ukrócenia naszego cierpienia."
|
|
|
|