|
Czytanie jest domeną osób nieśmiałych, to jak rozmawianie z kimś bez obaw że się zbłaźnisz
|
|
|
Po prostu to przychodzi z chwilą. Zaczynamy rozumieć, że nie jesteśmy nikim nadzwyczajnym, a jedynie kolejną robotnica tego wielkiego mrowiska. Nie różnisz się niczym od starszego Pana którego właśnie widzisz za szybką w jakiejś knajpce, jedzącego samotnie. Nie różnisz się też od ładnej kobiety stojącej nad tobą. Mało tego tak wiele was łączy. Za równo ty jak i oni są tak samo nie istotni.
|
|
|
Spotkanie dwóch samotnych ludzi, wróży tylko samotność.
|
|
|
Alkohol usuwa stres, bieliznę i masę innych zmartwień.
|
|
|
Zachowujmy się po ludzku. Rozmawiajmy. Ewentualnie zacznijmy się rozbierać .
|
|
|
Happy easter everyone. !! Jest dobrze
|
|
|
Jak wiele się zmieniło... Prawie 4 lata temu pisałem o tym jaki to jestem szczęśliwy a dzisiaj niby też ale... no właśnie ale. Będąc poniżany, olewany i ograniczany dalej z Tobą jestem i udaje że wszystko gra. Chce z Tobą być i znoszę to bo dałaś mi bardzo dużo szczęścia przez ten czas. Kiedyś widziałem nas w naszym domu, w naszym salonie i obok naszego psa - teraz już tego nie widzę.
Szkoda że nie czuje Twojej miłości do Ciebie a do drzwi mego serca zaczyna pukać ktoś kto widzi co się dzieje i chce zadbać o mnie - dobrze o tym wiesz że tego nie zrobię ze względu na to że jak obiecałem to słowa dotrzymam - chociaż nie zawsze to będzie dla mnie dobre.
|
|
|
Przychodzi tu. I pisze. Zbłąkana dusza. Pragnąca, by ktoś ją wysłuchał. Zbyt nieśmiała, by poprosić o to głośno. Przepełniona obawami, że w bezpośredniej konfrontacji spotka się z odrzutem. Szyderczym śmiechem, który wykpi jej nadzieje na zrozumienie.
|
|
|
Irracjonalne jest to, że pojawiam się tu znienacka, po półtora roku, żeby napisać jedynie te kilkadziesiąt słów i na nowo zniknąć. Jestem osiem lat starsza, niż w momencie, kiedy pojawiły się tu moje pierwsze teksty - i pewnym faktem jest to, że ta strona i ten profil wciąż we mnie żyje, jako początek czegoś, co mocno mnie kształtowało i budowało jako człowieka. Czuję się tak jakbym chodziła po opuszczonym cmentarzu, gdzie leży tylko to, co materialne, ale tak wyraźnie odczuwasz to, co wewnątrz... :)
|
|
|
Gdzieś mam jego przeszłość, bo pamiętam swoją. Gdzieś mam to, co mówią o tym, jaki potrafił być - ja też nie świeciłam przykładem. Ranił, łamał serca, pozostawiał po sobie bałagan... i dzisiaj powinnam może obawiać się, że to samo zrobi tu, w moim życiu. Sęk w tym, że ja też bez głębszych słów wyjaśnień oświadczałam, że "to nie to" i wypisywałam się z czyjegoś jutro, które tak skrzętnie planował z moim udziałem. Odwracałam się na widok łez, nic sobie z nich nie robiąc. Zgasiłam empatię. Zobojętniałam na uczucia innych. Poszliśmy w dalszą podróż z życia - z takimi bagażami. Absolutnie nienastawieni na to, że w naszej relacji możemy napotkać na coś wartego uwagi na dłużej, ale zaciekawieni tym, co może nam dać. Minęły setki wspólnych dni, siedzimy w tym samym pociągu życia, a na każdej stacji wysiadamy razem, żeby zobaczyć i doświadczyć jak najwięcej - ale wspólnie.
|
|
|
Najtrudniej jest liczyć do dwudziestu czterech. Doba ma cholernie trudny wymiar, bo czujesz ciężar każdej przemijającej godziny - dzisiaj, w dniu który się nie powtórzy, nie wróci. Liczeniu do dwudziestu czterech towarzyszy przemijanie i umykająca szansa. Wewnętrznie czujesz, że powinieneś wykorzystać moment, wziąć się w garść, pójść po "swoje". Tylko co jest "twoje"? W każdych kolejnych dwudziestu czterech godzinach błyska pytanie, jak je przeżyć, by znów nie znaleźć się w martwym punkcie, gdzie po prostu nic nie wiesz. Teraz upijasz łyk herbaty, dwudziesta trzecia trzydzieści. Za moment minie kolejna pełna doba, położysz się do łóżka, zamkniesz oczy i pomyślisz o swoich marzeniach. Przyjdą kolejne dwadzieścia cztery godziny - czy odważysz się zawalczyć o to, by nie marzyć... a wspominać?
|
|
|
|