 |
Biorę ją do siebie. Coraz bliżej. Pssssyt. Całuję ją. Powoli. Drobnie. W drobne usta. Wyrywam drobinki smaku. Smakuje jak krem. Nie chcę już wywalać z siebie jej języka, myć po nim zębów, chcę, żeby ten język wlazł mi w przełyk, aż do żołądka, i odkaził duszę. Bliżej. Jeszcze.
|
|
 |
Moja piękna, niosłem ci szklaną różę w zębach, ale pokaleczyłem sobie dziąsła.
|
|
 |
Gdybać to sobie można, ale gówno to komukolwiek dało, wybacz moją łacinę.
|
|
 |
Tacy jak on, oni się rodzą, by być na schowanych pod bielizną zdjęciach. Oglądanych wieczorem, gdy męża nie ma w domu.
|
|
 |
Chwila milczenia i takie westchnięcie w stylu eeee, gdy chcesz powiedzieć albo coś bardzo ważnego, i przejdzie ci to przez gardło tylko przebrane w kostium banału, albo gdy po prostu chcesz stwierdzić „do dupy z tym życiem".
|
|
 |
Chodź, połóż się obok, zresztą, po co się kochać, chcę cię rozebrać do naga, patrzeć na twoje piersi i biodra, jak skóra napina się na kostkach, jak bieleje ci i czerwienieje na zmianę splot słoneczny. Zresztą, chodź się kochać.
|
|
 |
Kocham cię. Przestań istnieć.
|
|
 |
Ktoś zrobił jej zastrzyk z piękna, ze skroplonych cukierków z kardamonem
|
|
 |
Śni mi się ona, co było łatwe do przewidzenia, podświadomość próbuje wyrzygać ją jak obiad z zepsutego mięsa, stawiając mnie z nią w dziesiątkach konfiguracji.
|
|
 |
Relacja ojciec - córka. Córeczko, tak, życie czasami bywa takie, że chłopcy są źli, a dziewczynki pierdolą się z innymi chłopcami, córeczko, tak, świat jest taki, że wszyscy tak naprawdę tylko czyhają na pieniądze, nie ma przyjaźni, córeczko, tylko my, sami, ocean, Bóg i kosmos. Ja przeszedłem przez to wszystko, wyżłobiło mi to bruzdy na plegarach, teraz jestem mądrym i starym opiekunem. Cynicznym senseiem z wielką pałą.
|
|
 |
jak Julia i Romeo tylko kurwa Krzyś z Kasią!
on wielki muzyk, kompozytor strun w szatni.
zostawił ją samą, na wietrze gasną zapałki
ja krześle stanęła, zaciągnęła sznur na łeb,
i zamiast łez z jej oczu popłynęła krew!
Oddana 100 procent, prawdziwa miłość bracie
pozostawiła brata i samotną matkę z rakiem.
|
|
 |
Patrzysz na mnie takim wzrokiem, że bezczelnie proszę o jeszcze.
|
|
|
|