 |
|
`..i wymyśliła sobie, że kiedyś będzie tak cholernie szczęśliwa. `
|
|
 |
|
wiesz, pasowałeś mi do butów. nic więcej.
|
|
 |
|
oszalałam. ? a może rzeczywistość mi się znudziła...
|
|
 |
|
cały świat ocieka plastikiem. sztuczne zewnętrze, bo wnętrza brak.
|
|
 |
|
była przekonana, że to szczęście wybiera ludzi, a nie na odwrót. właśnie to przekonanie, zmusiło ją do zachowań, niemal obsesyjnych.
|
|
 |
|
zamieniając szczęście w skrajną rozpacz, doszukuję się własnej winy w tym, że herbata jest za gorąca.
|
|
 |
|
i ten irracjonalny strach, przeszywający od środka w obawie straty, czegoś, czego tak naprawdę nie posiadam.
|
|
 |
|
i obiecaj, że każesz mi się uśmiechać, kiedy tylko zaczną moknąć mi oczy.
|
|
 |
|
od dnia dzisiejszego koniec z plastikowym uśmiechem. od dziś, będę naturalna. z drżącymi wargami, lodowatymi dłońmi i mokrymi oczami, ze śladami rozmazanego tuszu.
|
|
 |
|
jest zbyt pruderyjna i nietaktowna o nonszalancji, nie wspominając. mimo wszystko, zasługuje na miłość. jak każdy, stąpający po tej kuli ziemskiej.
|
|
 |
|
zostawiłeś mnie, nie pytając czy dam radę przeżyć. nie pozostało mi nic, oprócz improwizacji życia.
|
|
 |
|
obiecałam sobie, że nie zostanę kolejną kobietą, zdesperowaną do czci możliwości z powodu porzucenia przez podgatunek ludzkości, zwany mężczyzną.
|
|
|
|