|
Pami臋tam, jak mialam 14 lat, gdy po raz pierwszy doda艂am wpis na Moblo. Pami臋tam, tych wszystkich ludzi, z kt贸rymi mia艂am zaszczyt rozmawia膰. Pami臋tacie Wy, My, jak tworzona by艂a elita? Grupowe rozmowy. Wzajemne wsparcie. Aski.fm i konferencje na GG.Od tego czasu min臋艂o 艂adnych par臋 lat. Bardzo chcia艂abym jeszcze raz prze偶y膰 ten okres na moblo. To tutaj chc膮c zapomnie膰 o przykro艣ciach 偶ycia codziennego uda艂o mi si臋 pozna膰 mi艂o艣膰 mojego 偶ycia, za kt贸r膮 t臋skni臋 sz贸sty rok z rz臋du. Czy jeszcze kto艣 z Was tutaj jest i t臋skni? Pozdrawiam, Dzekson.
|
|
|
Wyno艣 si臋. Spakuj swoje wszystkie rzeczy, zatrza艣nij za sob膮 drzwi i wyjd藕. Nie chc臋 Ci臋 ju偶 w swoim otoczeniu, g艂owie, sercu, pod艣wiadomo艣ci-po prostu zniknij. Pragn臋 budzi膰 si臋 po wschodzie s艂o艅ca z wymalowanym u艣miechem na twarzy. Bez z艂o艣ci, rozczarowania, z艂ego humoru. Chc臋 po prostu by膰 tak bezwarunkowo szcz臋艣liwa. Nie chce rozpami臋tywa膰 wi臋cej i przywo艂ywa膰 tych okropnych, z艂ych wspomnie艅. Wystarczaj膮co namiesza艂e艣 w moim 偶yciu. Wystarczy ju偶 tych przep艂akanych nocy, tabletek nasennych-bym mog艂a cho膰 na chwile zapomnie膰 o ca艂ym tym syfie, kt贸ry wkrad艂 si臋 do mojego 偶ycia. Naprawd臋, kurwa, do艣膰 ju偶 tych niechcianych przykrych s艂贸w i wbijania sobie sztylet贸w w serce. Kiedy w ko艅cu po raz tysi臋czny pojawiasz si臋 w moim 偶yciu, gdy wszystko zaczyna si臋 uk艂ada膰, znowu wszystko rujnujesz i sprowadzasz do parteru. 呕alu, wyjd藕, zniknij, ulotnij si臋./shoocky
|
|
|
Dzie艅 dobry m臋偶czyzno, potocznie zwany ojcem. Chcia艂abym si臋 z Tob膮 czym艣 podzieli膰. Jestem cholernie szcz臋艣liw膮 mam膮, i sta艂o si臋 to, czego przez ca艂e 偶ycie si臋 obawia艂am! Darz臋 swoje dziecko najsilniejsz膮 mi艂o艣ci膮, kt贸r膮 B贸g powinien obdarowa膰 nas wszystkich, Ciebie chyba jednak pominiemy, m贸wi膮c "wszystkich". Wiesz.. Przez ca艂e swoje 偶ycie obawia艂am si臋 w艂a艣nie tego, 偶e jest we mnie cz膮stka Ciebie-Dzi臋ki Bogu! Nie mamy ze sob膮 zupe艂nie nic wsp贸lnego, poza moim dowodem osobistym, bo jedynie tam figurujesz./shoocky
|
|
|
By艂e艣, jeste艣 i b臋dziesz najbardziej bolesn膮, zar贸wno jak i najpi臋kniejsz膮 lekcj膮 w moim 偶yciu. Nauczy艂e艣 mnie bezgranicznie kocha膰, nienawidzi膰 i przebacza膰, za co b臋d臋 Ci do ko艅ca 偶ycia wdzi臋czna. Okej, stop. Mo偶e tak do ko艅ca nie jestem Ci wdzi臋czna za t膮 nienawi艣膰, kt贸r膮 we mnie wpoi艂e艣. Chc臋 po prostu, 偶eby艣 wiedzia艂.. Pami臋tam. I nawet gdybym tak cholernie bardzo chcia艂a, co zreszt膮 nie raz pr贸bowa艂am-nie zapomn臋./shoocky
|
|
|
Przychodzi tu. I pisze. Zb艂膮kana dusza. Pragn膮ca, by kto艣 j膮 wys艂ucha艂. Zbyt nie艣mia艂a, by poprosi膰 o to g艂o艣no. Przepe艂niona obawami, 偶e w bezpo艣redniej konfrontacji spotka si臋 z odrzutem. Szyderczym 艣miechem, kt贸ry wykpi jej nadzieje na zrozumienie.
|
|
|
Irracjonalne jest to, 偶e pojawiam si臋 tu znienacka, po p贸艂tora roku, 偶eby napisa膰 jedynie te kilkadziesi膮t s艂贸w i na nowo znikn膮膰. Jestem osiem lat starsza, ni偶 w momencie, kiedy pojawi艂y si臋 tu moje pierwsze teksty - i pewnym faktem jest to, 偶e ta strona i ten profil wci膮偶 we mnie 偶yje, jako pocz膮tek czego艣, co mocno mnie kszta艂towa艂o i budowa艂o jako cz艂owieka. Czuj臋 si臋 tak jakbym chodzi艂a po opuszczonym cmentarzu, gdzie le偶y tylko to, co materialne, ale tak wyra藕nie odczuwasz to, co wewn膮trz... :)
|
|
|
Gdzie艣 mam jego przesz艂o艣膰, bo pami臋tam swoj膮. Gdzie艣 mam to, co m贸wi膮 o tym, jaki potrafi艂 by膰 - ja te偶 nie 艣wieci艂am przyk艂adem. Rani艂, 艂ama艂 serca, pozostawia艂 po sobie ba艂agan... i dzisiaj powinnam mo偶e obawia膰 si臋, 偶e to samo zrobi tu, w moim 偶yciu. S臋k w tym, 偶e ja te偶 bez g艂臋bszych s艂贸w wyja艣nie艅 o艣wiadcza艂am, 偶e "to nie to" i wypisywa艂am si臋 z czyjego艣 jutro, kt贸re tak skrz臋tnie planowa艂 z moim udzia艂em. Odwraca艂am si臋 na widok 艂ez, nic sobie z nich nie robi膮c. Zgasi艂am empati臋. Zoboj臋tnia艂am na uczucia innych. Poszli艣my w dalsz膮 podr贸偶 z 偶ycia - z takimi baga偶ami. Absolutnie nienastawieni na to, 偶e w naszej relacji mo偶emy napotka膰 na co艣 wartego uwagi na d艂u偶ej, ale zaciekawieni tym, co mo偶e nam da膰. Min臋艂y setki wsp贸lnych dni, siedzimy w tym samym poci膮gu 偶ycia, a na ka偶dej stacji wysiadamy razem, 偶eby zobaczy膰 i do艣wiadczy膰 jak najwi臋cej - ale wsp贸lnie.
|
|
|
Najtrudniej jest liczy膰 do dwudziestu czterech. Doba ma cholernie trudny wymiar, bo czujesz ci臋偶ar ka偶dej przemijaj膮cej godziny - dzisiaj, w dniu kt贸ry si臋 nie powt贸rzy, nie wr贸ci. Liczeniu do dwudziestu czterech towarzyszy przemijanie i umykaj膮ca szansa. Wewn臋trznie czujesz, 偶e powiniene艣 wykorzysta膰 moment, wzi膮膰 si臋 w gar艣膰, p贸j艣膰 po "swoje". Tylko co jest "twoje"? W ka偶dych kolejnych dwudziestu czterech godzinach b艂yska pytanie, jak je prze偶y膰, by zn贸w nie znale藕膰 si臋 w martwym punkcie, gdzie po prostu nic nie wiesz. Teraz upijasz 艂yk herbaty, dwudziesta trzecia trzydzie艣ci. Za moment minie kolejna pe艂na doba, po艂o偶ysz si臋 do 艂贸偶ka, zamkniesz oczy i pomy艣lisz o swoich marzeniach. Przyjd膮 kolejne dwadzie艣cia cztery godziny - czy odwa偶ysz si臋 zawalczy膰 o to, by nie marzy膰... a wspomina膰?
|
|
|
|