 |
|
Wciąż do przodu słuchając siebie tylko Z przyjaciółmi blisko, Ze swą drużyną na boisko By wygrać wszytko, spokojną, bezpieczną przyszłość I drogę czystą by wartości w chwilach czuć bliskość
|
|
 |
|
Nie muszę spełniać oczekiwań które masz wobec mnie Z pokorą chce oczekiwać, nawet gdy nie boli mniej Ryza za ryzą, myśl za myślą, po przyszłość z dumą Bo to co mam to dla mnie wszystko
|
|
 |
|
To boli - kiedyś blisko, teraz sobie obcy ludzie I trudno tak musiało być, nie mam złudzeń, Nie mam pretensji, nie czuję nienawiści, Wszystkiego najlepszego, obcy jest mi smak zawiści
|
|
 |
|
Jeszcze akcja przyśpiesza, szybsze bicie serca Są ludzie co pomogą, chuj mnie obchodzi cała reszta
|
|
 |
|
Potem pocałował mnie i szepnął: -Cały czas pamiętałem Twój zapach..
|
|
 |
|
"Jak opisać, co czuła, kiedy kubek, z którego razem pili, obracał tak, żeby położyć usta w tym samym miejscu, co ona...?"
|
|
 |
|
Teraz pójdę z innym mężczyzną, a potem zapytam co wtedy czułeś.
|
|
 |
|
Leżeliśmy u mnie gdy znowu dostał wiadomość od tej typiarki. 'wkurwia mnie to' powiedziałam podnosząc się z łóżka i siadając na rogu. 'co?' spytał ze zdziwioną miną. ' co? te smsy od Niej'. ' oj, Mała przesadzasz' odpowiedział siadając obok i przytulając mnie. ' taa oczywiście Ty nie widzisz problemu?' byłam już nieźle wkurzona gdy On wyciągnął telefon, wyjął z niego kartę, połamał ją i wyrzucił przez okno. ' no, git?' popatrzyłeś na mnie tymi swoimi oczami niczym kot ze shreka. ' no jak nie jak tak' uśmiechnęłam się. I chuj z tym, że potem każdy miał do Ciebie pretensje, że nie może się do Ciebie dodzwonić a Ty cały czas biegałeś po pokoju ze słowami 'skąd ja teraz załatwię numer do tego ziomka?' a ja ze śmiechem odpowiadałam ' nie wiem, ja tu tylko sprzątam'
|
|
 |
|
piszesz ciągle, później nagle nie, długo milczysz a potem wracasz jakby się nic nie stało, niby nie chcesz nic, ale ciągle przytulasz, łapiesz fizyczny kontakt, pokazujesz mi język tylko po to żebym się uśmiechnęła, ciągle się wykręcasz i na wszystkie propozycje odpowiadasz nie a na drugi dzień sam robisz to o co prosiłam, wrzucasz mnie w zaspy tylko po to żeby później mówić "żebyś mi nie zachorowała" ale przecież nawet jeśli tak się stanie, to zdajemy sobie oboje sprawę że ja ni trochę nie jestem twoja... ani trochę bardziej niż czyjakolwiek inna
|
|
 |
|
- co robisz ? - zadzwonił wieczorem przyjaciel . - patrzę na Paryż , cudowny jest wieczorem . - hm , która latarnia dzisiaj jest wieżą Eiffela ? ta przy biedronce , czy ta dalej?
|
|
 |
|
Uwielbiałam kiedy podchodził do mnie i wyjmował mi lizaka z buzi i wsadzał go do swojej. Lubiłam się wtedy na niego złościć, a on czule patrząc na mnie mówił, że to prawie jak pocałunek. Zawsze jednym słowem potrafił sprawić, ze wymiękałam.
|
|
 |
|
wyrwał jej parasolkę z dłoni i kazał się gonić w deszczu. jej trampki tonęły w kałużach, a włosy kręciły się na wszystkie możliwe strony. - jesteś bezlitosny! - wykrzyknęła z dziecięcym wyrazem twarzy. podbiegł do niej i czule całując w czoło, wręczył parasolkę do dłoni. wziął ją na ręce. niósł ją tak przez całą drogę, aż doszli do jej domu. ściągnął delikatnie jej trampki i położył na kaloryferze. wziął ręcznik i zaczął bezszelestnie wycierać jej włosy. - przepraszam, kochanie. - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - chciałem Cię przygotować ... - na co? wykrztusiła z niezrozumieniem, wypisanym na twarzy. - na moje odejście. - wyszeptał, spuszczając swój speszony wzrok. - na co?! - zaczęła krzyczeć. - spokojnie, kochanie. to był sprawdzian. oblałaś. nie poradzisz sobie beze mnie, zostaję. - odetchnęła z ulgą. wtulając się w Jego muskularne ramiona, wyszeptała, że jeszcze jeden taki numer, a osobiście go zabije. tak dla sprawdzianu
|
|
|
|