|
kiedyś byłam inna. malutka, okrągła szatynka, w sukience. na stopach nosiłam mini trampeczki, a włosy wiązałam w kucyki. łapałam moją mamę za dłoń, która wydawała mi się ogromna i uśmiechałam się do niej. czułam się bezpieczna. marzyłam o tym by być taka duża jak ona, chodzić do liceum i na imprezy, takie jak w programach dla starszych czy filmach. chciałam mieć chłopaka. teraz żałuję jak bardzo dążyłam do tego stanu.
|
|
|
zgasłam. czuje się tak kurwa źle, że nawet nie umiem już pisać. okropne. więc żegnam Was na jakiś czas, mam nadzieje, że znajdę siłę żeby pisać, bo kiedyś naprawdę sprawiało mi to przyjemność i ulgę, wylewając smutki tutaj. pozdrawiam, Antra.
|
|
|
-no napisz do niego - namawiała mnie przyjaciółka - on wie, że masz się odezwać. -spoko napiszę jak tak chcesz. -Ty też tego chcesz. odezwałam się do niego. -jesteś ładna, ogarnij się i nie pierdol głupot-napisał mi któregoś dnia, gdy narzekałam, że wyglądam dziś jak zjeb. ćpun, jebany bajerant. wiedziałam co robię. brak numeru z plusa uniemożliwił mi kręcenie, odpuściłam, ale któregoś dnia przyjaciółka napisała do niego i wpadł z kumplem na boisko. jakimś cudem zostaliśmy sami. -idziemy na spacer?-zapytał mnie nieśmiało. poszliśmy. robiło się zimno, mimo tego, że był maj. spojrzałam w jego naćpane oczy. -weź, bo zrobię coś złego-wyszeptałam. -a co? -pocałuję Cię. -spoko, zrób to. jego usta były coraz bliżej moich, prawie zemdlałam. spędziliśmy sami cały wieczór, było jak w bajce. raz, drugi, trzeci. a potem sen się skończył.
|
|
|
czekałam na kumpelę, gdy podszedł. -cześć, masz fajkę? - powiedział. w sumie poznaliśmy się kilka dni temu, spojrzałam w jego czekoladowe oczy, ładny chłopak z niego, tyle, że trochę młody. -spoko, możemy iść zajarać, ale na schody, bo moja babka może iść z psem. -spoczko, skończę partyjkę. obserwowałam jak gra w kosza. mała czekoladka. wydawał się być w porząku. pięć minut później poszliśmy zapalić. -dzięki za szluga, mentole palisz? -no, a tak jakoś wychodzi. babą jestem, babskie pety palę - wysłałam mu firmowy uśmiech. odwzajemnił go, wtedy w myślach dopisałam sobie dalszy scenariusz, który trwa do dziś.
|
|
|
tęsknię, nie potrafię sobie poradzić - mówiła mi przez łzy. nie żałuję żadnej chwili spędzonej z Nim, naszych wypadów za miasto, uciekania przed policją, jarania zielska. wiedziałam doskonale, że diluje. zdawałam sobie sprawę, że kiedyś wpadnie, że pójdzie siedzieć. traktował mnie jak księżniczkę, zabierał wszędzie gdzie chciałam. nieba mi przychylał. a ja jestem zwykłą dziewczyną, z biednej rodziny - ciągnęła - podobało mi się to. to moja wina, chciał dla mnie jak najlepiej. kocham go. - pokazuje listy - pisze do mnie codziennie, kontrolują naszą korespondencję. widziałam go kilka razy. -jesteście naprawdę dobraną parą - wyszeptałam i objęłam ją ramieniem - niedługo wyjdzie i będzie dobrze, obiecuję.
|
|
|
miłość jest wtedy kiedy uśmiechasz się bez powodu, nawet do słońca. podskakujesz z radości do chmur, robiąc z nich big milki. miłość jest wtedy gdy szkoła przestaje być istotna. liczą się tylko spotkania z ukochanym. miłość jest wtedy kiedy nie potrzebujesz dużo fajek by przeżyć dzień. miłość jest wtedy gdy jesteś na suficie zamiast na ziemii. miłość jest oczywista, beztroska, cudowna.
|
|
|
telefon milczy. wino się kończy, fajki również. płaczesz, wodoodporny tusz nie wytrzymuje. tak bardzo śpieszyłaś się do dorosłości, dziś żałujesz. tęsknisz za tą beztroską. marzysz by kochać tylko na chwilę, nie na zawsze. wiesz, ja też.
|
|
|
ostatnio ktoś przypierdolił mi w serce.
|
|
|
nie wybrał mnie przez swoją głupotę. nie lubię sukienek i szpilek, wolę dresy, rap zamiast popu i koncerty zamiast klubowych melanży. nie byłam jego wymarzoną księżniczką. myślę o szkole, pisaniu, przyjaciołach i muzyce, a nie shoppingu czy nowych kosmetykach. palę szlugi, a nie obciągam. mam mózg, nie wodę.
|
|
|
Kiedy się urodziła - padało, ale to nie był deszcz, to było niebo, które płakało, bo straciło najpiękniejszą gwiazdę. .
|
|
|
I wyobraź sobie, że gdzieś tam - jesteś kogoś marzeniem..
|
|
|
|