 |
Widzisz, podnioslam sie. Nie potrzebowalam pomocy psychologow, chodzenia do psychiatry i dbania o swoja psychike po naszym rozstaniu poprzez leczenie farmakologiczne. Podnioslam sie i mam sie dobrze. Wlasnie zyje, czuje, ze zyje, bo mam wokol siebie nowe osoby, ludzi, ktorzy na mnie zasluguja. Mam kogos kto jest dla mnie wsparciem, ale zarazem i szczesciem. Mam kogos przy kim moge byc soba, kogos przy kim czuje sie bezpiecznie. Odnalazlam w ludziach nadzieje, przyjazn. Odkrylam dzieki ich obecnosci, ze nie wszystko musi byc stracone poprzez jedno rozstanie. Zrozumialam, ze bledy, ktore w przeszlosci popelnilam nie maja prawa powracac. Nie maja one prawa decydowac o tym co bedzie dalej, jak bede zyc. Bo przeciez to zycie jest moje. Tylko i wylacznie moje, a wiec nikt inny, nikt obcy dla mojego serca nie ma prawa decydowac o niczym. Szczegolnie Ty, czlowiek, ktory stal sie dla mnie przeszloscia, ktory dla mnie przestal istniec.
|
|
 |
Powinien tu ze mną być. Powinien mnie przytulić, oddać mi trochę swojego ciepła, przykryć kocem, zrobić mi gorąca czekoladę i razem ze mną siedzieć w ten zimny wieczór. Powinien włączyć jakiś dobry horror, a ja powinnam oprzeć na jego ramieniu głowę, a gdybym zaczęła się bać, powinien uspokoić mnie delikatnym pocałunkiem. Powinien odgonić smutek, nie pozwolić by otaczała mnie samotność. Powinien wywołać uśmiech na mojej twarzy. Powinien robić mi na złość, gilgocząc mnie po całym ciele, mimo że tego nigdy nie lubiłam, ale teraz mi tego brakuje. Powinien wyrzucić z moich ust kolejnego papierosa i krzyczeć na mnie, żebym w końcu to rzuciła. Powinien teraz przeglądać moją listę piosenek i spokojnym głosem śpiewać . Powinien teraz żartować z moich nieułożonych włosów i narzekać na mój wredny charakter, który mimo wszystko mu się podobał. Po prostu powinien teraz być ze mną, wspierać mnie i nie pozwolić mi odejść. Właśnie, p o w i n i e n.
|
|
 |
Kolejny weekend wypełniony pustką. Mam ochotę tylko leżeć, płakać, słuchać przygnębiającej muzyki. Nie mogę zamknąć oczu, boję się zasnąć, bo sny są zbyt rzeczywiste i zadają jeszcze większy ból. Nawet papierosy nie dają mi już takiej ulgi, próbuje znaleźć w nich ukojenie, ale one też rozdrapują rany. Wyjątkowo nie smakuje mi wódka, a zawsze lubiłam ten smak życia. Ten spalony blant nie wywołuje uśmiechu na twarzy, nie sprawia że czuję się wolna jak zawsze. Nic nie czuję, zbyt dużo wspomnień, zbyt dużo blizn wciąż rozdrapywanych na nowo. Jestem wypełniona pustką, wdarła się do serca i kurwa nie chce stamtąd wyjść. Do tego prześladuję mnie cierpienie spowodowane tęsknotą. Jeszcze ciągle chodząca za mną krok w krok samotność. Szaleję, wariuję. Boję się tego wszystkiego, boję się samej siebie. Chyba oszalałam. Powinni mnie zamknąć w jakimś szpitalu, więzieniu, powinni zamknąć te demony zła, które siedzą ze mną w tej pustce i szepcą do ucha przykre słowa. Boję się,zabierz mnie stąd.
|
|
 |
mogłabym tak co wieczór potajemnie wpuszczać go do domu, by nie obudzić rodziców. rozmawiać godzinami szczerze o swoich uczuciach i co jakiś czas wybuchać śmiechem, bo jedno powiedziało coś śmiesznego. mogłabym tak już zawsze przysypiać w jego ramionach i być budzoną czułymi pocałunkami. patrzeć mu w oczy i słuchać jak mówi, że kocha, że dla niego jestem skarbem. mogłabym splatać nasze dłonie i słuchać jak odbicia naszych serc synchronizują się bijąc miarowym rytmem. mogłabym tak zwyczajnie odizolować nas od świata, by nikt już nam nie przeszkadzał, by nikt nie był w stanie nas poróżnić. mogłabym wiele - dla niego.
|
|
 |
Mała, nie wiem co sobie teraz myślisz, co układasz sobie w głowie, jak planujesz dzisiejszą noc i jutrzejszy dzień, ale posłuchaj - teraz nie możesz się poddać. Teraz dostajesz mocnego kopa po dupie i teraz masz pokazać, że to tylko wybiło Cię ku górze. Ty jesteś tu najważniejsza. Ty się liczysz. Żaden marny człowiek nie będzie majstrował Ci przy sercu jak dzieciak w zabawkach i nie będzie uciekał zaraz po tym, jak coś popsuje. Nie, mała, odwdzięczysz Mu się za to. Tylko wstań. Zdejmij ten rozciągnięty sweter i popraw makijaż. I pokaż, że to Ty decydujesz o własnym życiu.
|
|
 |
W tej bezsilności zaczynam krzyczeć, zdzieram gardło, lecz wtedy ono, serce ucisza się. Przez chwilę oceniam bez emocji to wszystko i widzę, że w ogóle Ci nie zależy, widzę każdą z tych bajer skierowanych do innych, widzę, że jedyną nadzieję wciąż zapalam ja, dlatego rozmawiamy, spotykamy się czasem i mamy ochotę wrócić do tego wszystkiego, widzę szereg Twoich wad, których nienawidzę, nie potrafię zaakceptować u żadnej innej osoby. Przez kilka minut brzydzę się Tobą, a potem wraca serce.
|
|
 |
Pójdźmy gdziekolwiek, gdzieś razem. Rozmawiajmy długo i dużo, i o wszystkim, i szczerze, i złap mnie za rękę pomiędzy zdaniami. Ściśnij mocno moją dłoń i uśmiechnij się lekko, a ja uznam, że tak właśnie powinno być. Nie uciekajmy, jeśli zacznie padać. Nauczmy się kochać listopad. Pójdźmy jeszcze na długi spacer i później możemy iść do Ciebie. Zróbmy malinową herbatę i usiądźmy przy kominku na ciepłym kocu. Jeśli nie masz kominka, to wyobrazimy go sobie, to żaden problem. Nie całuj mnie. Jeszcze nie. Będę czuła się bezpiecznie i oprę się o Ciebie. Zasnę, wtedy pozwól mi po prostu spać na swoich kolanach. Możesz pocałować mnie w czoło i pogłaskać po plecach. Uśmiechnij się, jeśli zacznę cicho chrapać. I zacznij mnie kochać.
|
|
 |
Chcę po prostu zalać kubek wodą, wymieszać wszystko i zjeść ten pieprzony kisiel, nie myśląc o tym jak robiliśmy i jedliśmy go wspólnie. Chcę zasnąć, nie oczekując aż zaczniesz szukać mnie obok siebie, dotykać mnie i tak mocno przytulać. Chcę wymieniać z Tobą uśmiechy, ale nie czuć już palpitacji serca. Chcę pozbyć się pożądania, łaknięcia zarówno rozmów z Tobą jak i wszelkiej fizyczności. Chcę spakować popieprzone sentymenty do walizki i pierwszym samolotem odesłać jak najdalej stąd.
|
|
 |
to nie jest tak jak wygląda, bo patrzysz tylko oczami. pustymi lustrami, zamiast sercem. uwierzysz, że tak naprawdę to nie przez chorobę kolejny dzień siedzę w domu? ja umieram. moje ciało, umysł, serce, każda cząstka mnie jest już przemęczona. mama nie wie już co ma zrobić, więc podaje mi środki nasenne, bo ostatnio znowu mam z tym problem. męczą mnie ciągle powracające wspomnienia, wszystkie jego słowa, obietnice, wyznania. wściekam się, płaczę, staram się robić wszystko aby wypędzić go z głowy, ale nie mogę. i nawet po tych lekach, wciąż budzę się w nocy, zalana łzami. a mimo to, jestem silna, wiesz? codziennie budzę się, szybko i niezwykle starannie nakładam makijaż, aby zakryć cienie i obowiązkowo maluję uśmiech. śmieję się przez ponad połowę dnia. spotykając mnie, nie zauważysz, że to tylko taki kiepski żart. ale dzisiaj proszę, spójrz głębiej, pomóż mi./ briefly
|
|
 |
"Gdyby mi ktoś powiedział, gdybym miał choć odrobinę gwarancji, że będę mógł być z Tobą, choć przez rok, choć przez pół roku, a potem - śmierć, to bym pojechał do Ciebie. To nie melodramat; to wyznanie tego, który na pewno - z całym idiotyzmem i kabotynizmem - najwięcej Cię kochał. W końcu przyjdzie taka noc. kiedy prześpisz się z innym. Ja Ci się nigdy nie podobałem, ale to inna sprawa. Mnie lepiej być pijanym, niż myśleć, że ta chwila w końcu przyjdzie. Ale jeszcze nie rób nic ostatecznego. Jesteś taka młoda. Masz jeszcze czas. Każdy chce być szczęśliwy. Ja chciałem być szczęśliwszy od innych. Ale Bóg mnie ukarał. Balem się o Ciebie. Wiesz czego się bałem. Ale dzisiaj, to wszystko co nas dzieliło, nie wydaje się tak ważne.
(..) Ale czekaj. Jeszcze czekaj. Jesteś taka młoda. To nic nie znaczy, bo powinnaś właśnie teraz być szczęśliwa. Ale ja też jestem sam: pamiętaj, że jestem zupełnie sam. Jeszcze trochę czekaj. Jeszcze trochę, ja też nie jestem szczęśliwy.
Czekaj, czekaj."
|
|
 |
Codzienność przytłaczała mnie przez ostatnie dni, czy może i tygodnie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego co się wokół mnie dzieje, nie myślałam o niczym szczególnym. Nie wiem czy chciałam układać sobie na nowo życie, czy żyć w jakiejś chorej niepewności względem przyszłości. Jednak jestem tą osobą, która nie potrafi dusić jednej sytuacji w sobie zbyt długo. Nie potrafię tak siedzieć i milczeć, czy stać w miejscu. Lubię ryzyko, a wbrew wszelkim pozorom uwielbiam właśnie adrenalinę. Dlaczego więc miałam siedzieć cicho, dlaczego nie miałam walczyć o siebie, o własne szczęście? Lubię stawiać na swoim. I chcę dążyć do tego co mi się podoba. Nie chcę podejmować już decyzji pod wpływem ludzi z zewnątrz bądź tych, którzy wiedzą o mnie tyle co nic. Nie chcę być pod wpływem nikogo. Stałam się ostatnio niezależna... I taka będę.
Lecz na jak długo? Zapewne na tyle, na ile będę w stanie wytrwać.
|
|
|
|