 |
Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz, chodź, pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. W samo serce.
|
|
 |
Pamiętam-
ruszały się firanki
i wszystko wokół,
w zasadzie nieruchomo stały tylko okna i drzwi
|
|
 |
Miłość – najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija. Ale to niedokładnie tak. To skazujący i skazany. To kat i ostrze. I ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki ci, Boże. Miłość – zabije cię i jednocześnie cię ocali.
|
|
 |
- Dlaczego nie wszyscy je widzą? Dlaczego kolory znikły?
Dawca wzruszył ramionami.
- Takiego dokonaliśmy wyboru, postanowiliśmy przejść na jednakowość.
|
|
 |
zerwiemy przywiązanie z szyi
|
|
 |
wciąż ufam że bez wielkich słów zrozumiesz że twoje usta dotkną jeszcze raz moich ust
|
|
 |
chociaż wiem, że z całych sił walczysz o coś więcej niż pare chwil, po cichu ciągle wierze że nadejdzie taki dzień, gdy wrócisz tu, by zabrać mnie i powiesz mi "wciąż kocham cie".
|
|
 |
tam gdzie chce nie tam gdzie wszyscy
|
|
 |
trzeba zapomnieć o tym co mam w planach a to co było niechaj idzie w piach, błogosławione tu i teraz i zaraz, bez opamiętania, w sercach wali alarm
|
|
 |
Wiem, że jesteś sama, tak jak ja jestem sam. Trzymam w ręku telefon, numer doskonale znam. Numer sprzed lat, numer, który wiele słyszał, obietnice bez pokrycia, które pękły jak klisza.
|
|
 |
Przepraszam, że nie chciałam patrzeć
na Twą zmęczoną twarz.
Nie jak przyjaciel, lecz jak tchórz
chowałam głowę w piach.
|
|
 |
zrobiłam błąd
kłamałam gdy mówiłam, że potrafię żyć
bez Twoich rąk
|
|
|
|