 |
|
Jeśli kobieta jest szczęśliwa, jest także piękna. :)
|
|
 |
|
kiedyś zrozumiesz, że byłeś dla mnie zbyt ważny. zbyt ważny, abym mogła zostać. wierzę, że nadejdzie dzień kiedy będziesz mi wdzięczny i pojmiesz, że moje odejście było największą deklaracją miłości. tej prawdziwej, gdzie stawiasz szczęście drugiej osoby nad własne.
|
|
 |
|
mam swoją ulubioną łyżeczkę, którą zawsze mieszam herbatę. ulubioną sukienkę, którą zawsze zakładam na nasze wspólne wieczory. mam też ulubione ulubione czekoladki, które zawsze podnoszą mi poziom endorfin we krwi kiedy nie ma Cię obok. Ciebie też mam ulubionego. jednak różnica między Tobą, a łyżeczką, sukienką czy czekoladkami jest taka, że po nie zawsze mogę sięgnąć i mieć pewność, że nie powiedzą mi, że nie mają czasu na spacer boso po śniegu bo wychodzą z kolegami na piwo.
|
|
 |
|
nic nie irytuje mnie bardziej niż facet, który wyznaje Ci miłość, a na drugi dzień udaje wielce obrażonego bo powiedziałaś 'dzieńdobry' do przystojnego Pana z warzywniaka. jednak nic nie przebije potęgi głupoty, kiedy dasz mu kosza, a na drugi dzień będzie udawał, że to facet ma w sklepie niedobre buraki, a ta ogólne oburzenie nie miało z Tobą nic wspólnego.
|
|
 |
|
[cz.1]podekscytowana podbiegła do drzwi, słysząc ówcześnie pukanie. wszedł do mieszkania, zakrywając twarz dłońmi. nie zwróciwszy na to uwagi, zaczęła skakać czując przepełniającą ją euforię. - upiekłam Twój ulubiony sernik. pamiętasz, kiedy za pierwszym razem się spotkaliśmy to właśnie tak uroczo go zjadałeś i ... - zamknij się! - krzyknął. - mam w dupie jakiś sernik, rozumiesz?! - popatrzył na nią rozgoryczony. uklękła obok krzesła na którym siedział. - brałeś. - powiedziała chwytając jego twarz w dłonie. - znowu brałeś. ale przecież obiecywałeś ... - takie obietnice, są nie do dotrzymania, maleńka. - powiedział zaciskając zęby. - musisz się idź leczyć. tak dłużej być nie może. - że co?! będziesz mi mówiła co mam robić?! zapomnij. zapomnij o mnie, o moich dragach. wymiękam. - powiedział, podnosząc się z krzesła. - chce Ci pomóc, rozumiesz? - powiedziała z troską w głosie. - pomożesz mi jeżeli przestaniesz się wpierdalać. - odpowiedział.
|
|
 |
|
[cz.2]- musisz wybrać! ja albo narkotyki! - wykrzyczała po czym zamilkła. bezradnie usiadła na dywanie, chowając twarz we włosach. poszedł do łazienki. zamknął się na klucz. doskonale wiedziała co robi, ale przecież nie chciała się wtrącać. wolała go nie irytować z obawy, że zwyczajnie ją porzuci. minęła niespełna godzina. podeszła do drzwi łazienki i zaczęła pukać. - wszystko w porządku kochanie? nic Ci nie jest? - spytała. nie usłyszała odzewu. zaczęła uderzać pięściami w drzwi i pełna amoku, krzyczeć. - otwieraj rozumiesz! to wcale nie jest zabawne! otwieraj! w końcu wzięła zapasowy kluczyk do łazienki, leżący na górze szafy w przedpokoju i otwarła drzwi.
|
|
 |
|
[cz.3] - chryste ... - powiedziała, ujrzawszy swoje chłopaka na podłodze, nieprzytomnego. obok niego leżała tylko pusta, już strzykawka. - obudź się, obudź się! - krzyczała, uderzając go w twarz. - masz się obudzić! chwycił ją za rękę. ucieszyła się. - jestem, jestem tutaj kochanie. - powiedziała. wszystko będzie dobrze. nachyliła się nad jego chłodnym ciałem i usłyszała tylko ciche 'wybrałem'.
|
|
 |
|
mam ochotę wyciągnąć wskazówki z tego cholernego zegara i włożyć Ci je w dupę ku czci pamięci mojego czasu, który zabrałeś mi bezpowrotnie, marnując go na złudne nadzieje. na to, że jesteś księciem na białym koniu, a wodoodporny tusz jest skuteczny.
|
|
 |
|
Czy dałeś wystarczająco miłości, czy pokazałeś że Ci zależy? Gdy potrzebowałam zrozumienia byłeś tam naprawdę? Kiedy tylko byłam zdołowana czy próbowałeś podnieść mnie na duchu Może powinieneś zapytać siebie, czy dałeś wystarczająco miłości?
|
|
 |
|
[..] powoli umierała w jego ramionach. Jego łzy spływały na jej pierś. Nie miał pojęcia o tym, że traci osobę która poświęciłaby dla niego wszystko. Przytulił ją mocno i czule pocałował w czoło. Wiedział, że już nie ma szans na przeżycie. Zawsze chciała umrzeć w jego ramionach, to było jedyne miejsce, które dawało jej szczęście. Ostatnie słowa wypowiedziane przez nią brzmiały: nie zapomnij o naszych wspólnych chwilach. Rozpacz przygniatała jego klatkę piersiową. Objął ją najmocniej jak potrafił i przysięgał, że jeszcze kiedyś się zobaczą. ... Kilka dni później znalazł kartkę w kurtce, było na niej napisane "na mój pomnik przynieś trzy róże; białą, będzie symbolizowała szczęście które mi dawałeś. granatową, będzie oznaczała moje oddanie do ciebie. I czarną, będzie znaczyła moją umarłą nadzieje" na to że możemy być razem. Przyniósł tylko dwie. Nie kupił czarnej. Wciąż miał nadzieje, że mogą być razem. Rzucił, się pod najbliższy pociąg. Teraz na zawsze mogą być razem. Mają siebie...
|
|
 |
|
Po prostu odejdź, obrona słów, których nigdy nie wypowiesz nie ma sensu.
|
|
 |
|
warto było zobaczyć moją minę, gdy zobaczyłam ich wspólne zdjęcie.
|
|
|
|