 |
Pamiętasz tamten dzień, noc właściwie? Zmartwienie stanowiła tylko pusta butelka po wódce, która była jedynym antidotum na uczucia. Przez kilka godzin nic nas nie zabijało.
|
|
 |
Ty widzisz w nas tylko bezmyślność i luźną odzież, ale jesteśmy kimś więcej. My walczymy o nasze szczęście. / najebanatymbarkiem
|
|
 |
Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Nie zatęsknię. Cholera, znów mi go brakuje. / bezimienni
|
|
 |
Jeśli zobaczysz, że biegnę, to lepiej też zacznij biec, bo to oznacza, że coś mnie goni
|
|
 |
Kiedyś było jakoś inaczej. Kiedyś kurwa chciałam żyć. Miałam dla kogo żyć. Miałam poczucie że jestem dla kogoś ważna, a dziś? Dziś kurwa nie mam siły by żyć. / najebanatymbarkiem
|
|
 |
Jesteś dla mnie natchnieniem, nie wiem dlaczego, tak po prostu. / najebanatymbarkiem
|
|
 |
to niebywałe jak ludzie potrafią się przywiązać, jak uzależniają swoje życie od tego, co kochają, jak dają się obezwładniać tęsknocie i stracie. wspomnienia sytuacji, smaków, zapachów dotyku biorą wszelką górę nad rozsądkiem. przykuwają uwagę do głupot, a uśmiech roziskrza ich twarz na najbanalniejszy kawałek ciasta wręcz identycznie przyrządzonego jak to które wypiekała na co dzień mama. szarlotka odeszła wraz z nią. ludzie cierpią, choć życie podkłada im okazje do cudownych doświadczeń. lubią cierpieć, z obawy, że zapominając o bólu zapomną o tym jak dobre było to, co utracili.
|
|
 |
Uzależniłam się od Ciebie. Wcześniej wcale nie postrzegałam tego, jako coś złego, wręcz przeciwnie. Myślałam, że to dobrze, że pojawił się ktoś, kogo potrzebuję. Ale teraz, kiedy Cię nie ma, czuję się jak narkoman na głodzie, wariuje z braku Ciebie i oddałabym wszystko za jeden moment, gdy jesteś blisko. Odwyk od miłości mi nie służy. / bezimienni
|
|
 |
- przystopujmy, bo jeszcze się od Ciebie uzależnię. - rzuciłam zaczepnie. - to źle? - nie. nie, dopóki ma się dostęp do tego od czego się uzależni. - udzieliłam odpowiedzi, analizując jednocześnie tamten okres z przeszłości, kiedy dosadnie zrozumiałam jak to jest go tracić i zdychać na odwyku. wizja rozstania znów zamajaczyła się w mojej wyobraźni. tuż koło mostka coś podejrzanie zakuło. - ja wiem, ale damy radę przez te kilka miesięcy, nie? - odrzekł, dając mi do zrozumienia, że wcale nie chce odchodzić, a odcięcie mojego uzależnienia to nie zniknięcie, które wybiera, bo chce, lecz musi.
|
|
 |
dobrze mi tu, w tych ramionach, z tym uchem przyłożonym do mojej klatki piersiowej, z wsłuchiwaniem się w to jak rozprawia na temat bicia mojego serca czy tego jak uwielbia moje oczy. to banalne, ale lubię się tym napawać chociażby ze względu na Ciebie. nie wpieprza mnie to jaką rozgłaszasz wokół opinię co do mnie. ubolewam tylko nad ironią, kiedy zapewniasz, że jebią Cię równo moje postanowienia, a chwilę potem ładujesz we mnie milion pretensji i na próżno starasz się docisnąć również wyrzuty sumienia.
|
|
|
|