 |
Ziomek był zakochany nie odbyło się bez łez, dzisiaj biega naćpany miał emocjonalny chrzest i nawet nie gadaj z nim bo nie wiem kim jest. ♥ / fokus
|
|
 |
Normalne życie ziomuś toczy się pośród betonu, gdzie co podpowiada serce, weryfikuje rozum./ shellerini
|
|
 |
Żałosne. Jak człowiek potrafi nie dawać sobie rady bez drugiego człowieka.
|
|
 |
...ale obiecam Ci jedno. W twoim życiu zostanie po mnie jakiś ślad. Krwawa rana, która już zawsze przypominać Ci będzie, że byłam tą, która zrobiłaby dla Ciebie wszystko
|
|
 |
Kto powiedział, że dziewczyna ze złamanym sercem jest słaba? Nie jest słaba, za to niebezpieczna kurwa w chuj.
|
|
 |
Zastanawiałeś się kiedyś ile osób zraniłeś? Ile słów padło z twych ust niepotrzebnie i skrzywdziło tych, którzy Cię kochali ? Ile bólu sprawiła obojętność ? Ile łez wywołał brak ciepła w czyimś kierunku ? Ile nadziei zgubiło ocenianie z góry ? Ile chęci odebrało odepchnięcie ? Zastanawiałeś się kiedyś kto kochał Cie na prawde ? Komu zależało, kto był szczery ? A zastanawiałeś się kiedyś jak czułam się ja ? Ile nocy nie przespałam ? Ile szczęścia straciłam ? Jak wyglądało wtedy moje zycie ? Czy oby zachwoałeś się właściwie ? Czy postarałeś się, czy włożyłeś choć trochę serca w to by mnie nie zranić ? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, jakim jesteś człowiekiem ? Jakim chłopakiem ? Jaki jesteś w stosunku do innych ? Dlaczego pytam ? bo coraz częściej odnosze wrażenie, że masz w dupie wszystko i wszystkich.
|
|
 |
budź mnie o szóstej rano w weekend, odkurzając. wołaj mnie co wieczór, kiedy będą zaczynały się Twoje seriale, a nie będziesz chciała oglądać ich sama. wołaj mnie też popołudniu i rano, i kiedy tylko będziesz chciała mnie zobaczyć, lub porozmawiać, lub nie będzie Ci się chciało iść do kuchni po kawę. nie słuchaj mnie, kiedy coś mi nie pasuje, bo wiesz jak wiele muszę się jeszcze nauczyć i jak się mylę. dawaj mi buziaki na dobranoc - jak pięć lat temu, wczoraj, jutro. nie zamykaj drzwi, gdy wychodzisz z mojego pokoju. pierz mi bluzy w za wysokiej temperaturze. bądź, taka jaka jesteś i miej świadomość, że dla mnie nie mogłabyś być lepsza. mamo, kocham Cię, pamiętaj.
|
|
 |
gdy słyszę o tym człowieku, ślina zaczyna palić mnie w język, zamieniając się w cholerny jad. nie mówiąc o zrozumieniu, nie potrafię wydusić z siebie choć grama szacunku do niego. nie powinnam - z tysiąca powodów - życzyć Mu złego, lecz na tą chwilę chcę, żeby gnił. żeby zdychał tutaj, cierpiał, błagając o pomoc. chciałabym stać nad Nim, pastwić się najgorszymi słowami za to co teraz robi. nigdy nie znajdę usprawiedliwienia na takie słowa. proszę, niech ktoś mi to przedstawi, jakkolwiek - schematem, na wykresie czy w tabeli... niech ktoś mi powie, jak można życzyć swojej matce jak najszybszej śmierci, prosto w oczy plując jej, że jest ciężarem, bo kurwa nie rozumiem?!
|
|
 |
zawtórowaliśmy sobie, dochodząc do wniosku, że pewnie nie ma możliwości, by wyszło nam. przypadkiem podjęliśmy decyzję, iż należy wyhamować relację, która tworzy się samoczynnie, jak wówczas sądziłam, między nami. przełączył biegi na wsteczny, nasze uczucie stanęło przed moimi oczami niczym obrazek, już prawie skończony - z każdą sekundą kolory zaczęły znikać, z kartki zmazywały się namalowane linie. przesadził. uderzył w coś z tyłu, a blok stał się pusty. to nic. to w co uderzył, to tylko moje serce... i ten tytuł w gazecie, wypadek, kierowcy nic się nie stało, jedna ofiara śmiertelna.
|
|
 |
we wręcz bolesny sposób uświadamiam sobie, że pasowałby tu. nie - nawet nie tyle co "pasowałby", a chcę Go tu. chcę, żeby wychodząc po treningu z siłowni, robił coś ponad machaniem do mnie na powitanie, żeby zahaczył o boisko, przyciągnął mnie ku sobie za dłonie, otrzepał ze śmiechem piach z moich spodenek i zapewnił, że widzimy się potem. niech przyjdzie pod sam koniec dnia, wypije herbatę, ponarzeka, zamknie w końcu moją książkę, zaśnie przy mnie. niech nad ranem odgarnie mi włosy z czoła i zapyta o moje sny. niech podgrzewa jeszcze bardziej te trzydzieści stopni w powietrzu, ja chcę.
|
|
 |
nigdy nie potrafiłam powiedzieć, że jest perfekcyjnie, że lepiej być nie może. odwiecznie kieruje mną ta żądza ku temu, by coś ulepszyć, wprowadzić nowe dodatki, dołączyć coś. dlatego teraz, każdego wieczoru, kiedy leżę przy otwartym oknie z książką pod łokciami - chcę Go. nie mogąc wymyślić innej zachcianki, bo napakowałam w siebie już dość słodyczy tego dnia, a herbata stoi na szafce nocnej, myślę o Nim i o tym, o ile cudowniej wyglądałaby ta sytuacja z Jego marudzeniem, że światło lampki razi Go w oczy.
|
|
|
|