 |
chcę mimo tych szalonych dni zamknąć ten rozdział, bo lepiej było nam by nigdy w życiu się nie poznać.
|
|
 |
pamiętasz, byłam twoja, jak nikt kochałam cię.
|
|
 |
czego się spodziewać po tak prostej jednostce społecznej pozbawionej inteligencji.
|
|
 |
wypady na spontanie, szalone pomysły, patrzyłam na ciebie - imponowałeś mi wszystkim.
|
|
 |
chwila, gdy bezdech tworzy jedność ze słabnącym tętnem.
|
|
 |
jak mi mówią, ty musisz, ja mówię niekoniecznie.
|
|
 |
dzisiaj znowu sztucznie zmniejszam wielkość źrenic, bo nie chcę patrzeć na świat, którego nie zdołam zmienić. wiem, ile jest wart mój spokojny sen i napatrzyłam się już dość, na to co widzisz za szkłem.
|
|
 |
a ty? jak szeroko musisz rozchylić usta by być fajną?
|
|
 |
myślisz, że wszystko o mnie wiesz? jeśli cię zapytam o mój ulubiony kolor, już leżysz.
|
|
 |
i chuj mnie obchodzi jakie masz do mnie podejście. chcesz wiedzieć? powoli zapominam, że jesteś.
|
|
 |
tu tracisz wiarę, nie chcesz głową w mur bić. wiem, że ją odzyskasz, też nie chciałam żyć.
|
|
 |
to przyjaźń? może lepiej o tym nie mówmy. te słowa chrzęszczą jak szkło pod podeszwą. trzeszczą, chuj z tym, jebać to zresztą.
|
|
|
|