 |
boję się, że nadejdzie moment w którym nie będziesz walczył o nasz związek. boję się, że uświadomisz sobie, że to co jest między nami wystarczy, że już nie trzeba się starać, że nie warto, bo dobrze jest jak jest. boję się momentu, kiedy powiesz, że jest ci wszystko jedno, że ciebie to nie obchodzi, a gdy ja zapytam czy nadal mnie kochasz, będziesz milczał i nie wydusisz z siebie ani słowa. boję się, że w chwilach, gdy będzie naprawdę ciężko nie podasz mi ręki i nie pomożesz przejść przez ten ciężki okres. boję się, że nie będę mogła zatapiać się w twoich ramionach, a ciepło dostarczać mi będzie jedynie kubek herbaty. boję się, że to wszystko legnie w gruzach, że nie będziesz nic budował i umacniał. boję się, że nie będę mogła znaleźć pocieszenia w twoich ramionach, że nie pocałujesz mnie w czoło na dobranoc i nie wytrzesz łez z moich policzków, gdy będę przeklinać życie. boję się jutra, bo wiem, że tak łatwo jest zniszczyć miłość i zaufanie. naprawdę, cholernie się boję.
|
|
 |
nie ma nas, a każde nowe wspomnienie zabija mnie od środka. mimo, że pozbierałam resztki uczuć, posklejałam jakoś serce i zatamowałam potok łez nadal jest ciężko. chociaż zapewniam wszystkich, że jest dobrze, chciałabym, by ktoś spojrzał prosto w moje podpuchnięte oczy i powiedział, że wie, że tak nie jest. chciałabym znaleźć w kimś oparcie. nie, nie mówię tu o tobie. nas nie łączy teraz nic. dzielą nas setki kilometrów, nie wymieniamy krótkich spojrzeń, nie widujemy się, nie rozmawiamy, nie słyszymy swojego oddechu, krzyków czy szeptów. jesteśmy wobec siebie obojętni. udajemy, że się nie znamy, a gdybyśmy wpadli na siebie przypadkiem, zatopilibyśmy się w beznadziejności uczuć, bo przecież 'nic już nas nie łączy, a właściwie nie łączyło i to boli najbardziej.'
|
|
 |
wiesz, czasem nadchodzi moment, gdy jesteś pewna, że wszystko co robisz idzie w dobrym kierunku. starasz się by było jak najlepiej. zmieniasz się w mgnieniu oka, choć zapewniałaś, że nigdy tego nie zrobisz. nadal jesteś sobą, ale stałaś się bardziej cicha, mniej wulgarna i opryskliwa. odczuwasz w sobie syndrom kobiety, dresy wyrzucasz na dno szafy, ubierasz się w elegancką bluzkę i spódnicę. stawiasz na całkowitą naturalność i nie przejmujesz się tym co będzie jutro. teraz zapytasz, dlaczego nadszedł taki moment, a ja nie dowierzając odpowiem cicho, że po prostu się zakochałam. widzisz jak miłość potrafi zmienić człowieka?
|
|
 |
wiesz czemu nam się nie udało? nie pozwoliliśmy poznać siebie na tyle, by akceptować wszystkie wady. nie potrafiliśmy stworzyć między nami czegoś, co ludzie potocznie nazywają miłością. nie chcieliśmy rozpalić w sobie tego wielkiego uczucia, które gdzieś było, przecież musiało być coś, co przyciągnęło nas do siebie. kwestia przyzwyczajenia? nie wiem, teraz? strasznie mi z tego powodu wszystko jedno. życie.
|
|
 |
patrzył na nią błagalnym wzrokiem. mimo tego, że tak cholernie ją ranił, nie potrafiła od niego odejść. wiedziała, że łączy ich naprawdę silne uczucie. każdego dnia łudziła się, że dziś będzie lepiej, że więcej jej nie zdradzi, nie uderzy i nie okłamie. żyła w głupiej podświadomości, myśląc, że wszystko odwróci się o sto osiemdziesiąt stopni. miała coraz mniej siły by cokolwiek budować, ratować i walczyć. nie umiała zrozumieć nieodwzajemnionych uczuć. przecież mówił, że kocha, że jej potrzebuje i nigdy nie zostawi. i racja, nie zrobił tego, ale szkoda tylko, że była dla niego zabawką, na każde ciche zawołanie. poza tym nie łączyło ich nic.
|
|
 |
z tęsknoty można przestać jeść. można też całymi dniami oglądać filmy przyrodnicze, które nie posiadają największego sensu. można oglądać stare fotografie i patrzeć bezczynnie w niebo. można też wyszczotkować całą podłogę, odmalować ściany i umrzeć też można.
|
|
 |
z tęsknoty można przestać jeść. można też całymi dniami oglądać filmy przyrodnicze, które nie posiadają największego sensu. można oglądać stare fotografie i patrzeć bezczynnie w niebo. można też wyszczotkować całą podłogę, odmalować ściany i umrzeć też można.
|
|
 |
mogłabym patrzeć ci w oczy i chłonąć twoją obojętność. mogłabym podejść i niewinne wtulić się w ciebie, łudząc się, że odwzajemnisz uścisk. mogłabym podejść i musnąć cię w usta, ale mógłbyś pomyśleć, że mam jakieś schorzenie psychosomatyczne. mogłabym mówić jak wiele dla mnie znaczysz, jak bardzo jesteś dla mnie ważny, ale twierdzisz, że puszczam słowa na wiatr. mogłabym udowodnić ci, że naprawdę darzę cię ogromnym uczuciem, że to co nas łączy jest naprawdę silne, ale przecież nie chcesz mojej miłości.
|
|
 |
wiesz co boli najbardziej? najbardziej boli moment w którym patrzę ci w oczy i nie widzę tam siebie. uwierz, naprawdę cholernie boli.
|
|
 |
pamiętaj, że to wszystko kiedyś zniknie. nadejdzie czas, kiedy staniesz się na tyle obojętna, że zapomnisz co to miłość. życie jest zbyt banalne, by analizować dogłębnie każdą chwilę. nie jesteś szczęśliwa. wmawiasz sobie, że otaczają cię wspaniali ludzie. oni cię niszczą, wiesz? nie jesteś w stanie zrobić nic, by zatrzymać ten przeklęty mechanizm miłości. przyjdzie taki dzień, kiedy zakochasz się kolejny raz i następny i każdy inny będzie uczył cię czegoś nowego. tak naprawdę nie zrozumiesz nic, bo wiesz, trzeba docenić prawdziwe uczucie, a nie szukać dziury w całym, by tylko dać ponieść się emocjom.
|
|
 |
zobacz, jego już nie ma i nigdy nie będzie. jedyną drogą kontaktu, jest pusta rozmowa do marmurowej płyty. zamiast jego głosu, słyszysz puste echo, ryjące ogromną ranę w twoim sercu. teraz nie ma odwrotu, nie można zrobić nic, co by mogło przywrócić go do życia. obwiniasz się każdego dnia, ale taki był jego wybór. wolał narkotyki i alkohol zamiast ciebie. nie możesz płakać każdego dnia, bo nikt nie mógł go od tego odciągnąć. przypomnij sobie moment, kiedy stałaś przy nim i błagałaś by przestał brać. myślałaś, że coś w nim pęknie, że się opamięta i zrozumie, że cię traci, a on? na twoich oczach wziął dwa razy tyle, niż powinien. on nie pamiętał, że prowadziłaś go do domu, że martwiłaś się o niego i przesiadywałaś dniami i nocami w szpitalu, gdy odchodził do tamtego świata. on nie miał szacunku do ciebie, liczyła się wódka i gruba kreska, więc zamiast siedzieć i słuchać pustego echa, wstań i walcz o jutro, by nie zmarnować sobie życia tak jak on.
|
|
 |
chciała, żeby o nią walczył, tak jak ona każdego dnia walczyła o niego. co dzień biła się z myślami, zastanawiała się co robi i czy choć przez chwilę o niej pomyślał. chciała wiedzieć czy znaczy dla niego tyle co dobra gra komputerowa, bo przecież gry były dla niego najważniejsze. chciała być najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, chciała być szczęśliwa tylko z nim i tylko przy nim. nikt inny się nie liczył a on? on poszedł do tej chudej, tlenionej laski, bo tylko ją mógł pieprzyć na prawo i na lewo.
|
|
|
|