 |
kiedyś obiecał, że będzie zawsze mój. wiele mówił. z jego ust słyszałam same wspaniałe słowa. wpływały na mnie jak najlepszy narkotyk na ćpuna - nie mogłam bez nich żyć. były moją słabością. z czasem wszystko ulotniło się jak dym papierosowy wypuszczony z płuc. uczucie uschło jak ucięta z ogrodu róża.
|
|
 |
szukam Cię wśród twarzy przechodzących obok mnie ludzi. łudzę się, że znowu Ciebie spotkam, że znowu zobaczę Twój niesamowity uśmiech. przyłapuję się na tym, że chcę, byś znowu był blisko. nikt nie wypełni pustki po Tobie w moim sercu. zawsze masz w nim swoje miejsce. wróć, proszę. wróć i przywróć to, co piękne.
|
|
 |
tak cudownie na nią patrzysz. tak cholernie mnie to rani.
|
|
 |
dziś patrzę na rzeczywistość, jak na żula srającego do kosza na śmieci w publicznym miejscu.
|
|
 |
pasowałoby ze sobą skończyć, ale wciąż mam nadzieję, na lepsze jutro, które zmieni moje myśli ze złych, na piękne.
|
|
 |
prawda jest taka, że nie lubię się uczyć, nie mam dobrych ocen, nie jestem grzeczna, nie słucham się ludzi, łamię zasady, przytulam się z wieloma chłopakami, nie mam przyjaciół, nikt mnie nie lubi.. szczerze, to wali mnie to wszystko. cały świat w tym momencie może być przeciwko mnie, wszyscy mogą mnie hejtować ile wlezie. mam wyjebane. bo co? bo moje życie i tak nie ma sensu.
|
|
|
|