 |
Patrzę przed siebie stawiam się w ogniu jak masz problem, mówię za siebie nie tylko wtedy, gdy odwracam głowę.
|
|
 |
Nadzieja umiera ostatnia, a jeśli on teraz jest Twoją nadzieją, no to bądź pewna, że będę strzelał, a Ciebie zabiję tu pierwszą na serio.
|
|
 |
Trudny w chuj jestem, więc zrozum wreszcie, że nikt mnie jeszcze tutaj nie przeszedł, ta.
|
|
 |
Się nie modlę tam nie, to jest plan i to nie tak, szczyt chamstwa widać, drogę znam no i dotrę sam.
|
|
 |
Masz mnie za Boga zdechnę od szlugów i co mi zrobisz?
Zamiast krzyża na szyi śmieciu tu zaczniesz nosić volish?
|
|
 |
Mam wierzyć w coś czego nie ma? Skoro tracę nawet tu wiarę w ludzi, no i to przez nich znów padam na deski.
|
|
 |
Nie zdejmuj mnie z krzyża, nie zejdę na ziemie powiedz po chuj mam tak nisko upaść?
|
|
 |
Jestem zły, bo honor nie pozwala wybaczyć mi pewnych rzeczy.
|
|
 |
Jestem zły, bo wkurwiam się gdy mówią o mnie, że jestem nikim, podczas gdy jestem nikim, więcej niż kimś kto nie chce być więcej nikim.
|
|
 |
Przegadaliśmy szczerze milion godzin, to była przyjaźń, ta, dziś tak powiem jak na liczniku tu stuknie dycha.
|
|
 |
Najtrudniejsza jest nieobecność.
|
|
 |
"Nie chcę związku, chcę wpadać do niego raz na jakiś czas, posłuchać o prozaicznych, codziennych sprawach, pograć w gry wideo, nic nie mówić innym o tej pokręconej relacji, być wolną, ale jednak jego, on wolny, ale jednak wierny mi. A pewnego dnia po prostu nie wyjdę. Zatrzyma mnie pod kołdrą, za rękę, nadgarstek czy co tam, i prześpimy jeszcze trochę, szkołę, pracę, ważne spotkania, innych ludzi. Obudzimy się inni, uświadomieni, że z tego może wyjść coś dobrego. Zjemy śniadanie. Zawiążę mu krawat i zapnę marynarkę"
|
|
|
|