|
Ona widzi we mnie wroga, podłym gestem rani, ja tak bardzo ją kocham, przecież nie jestem ze stali.
|
|
|
Każdy dzień rodzi w nich nowy ból, setki niechcianych słów, tych odegranych ról, ten ból...
|
|
|
więc muza na uszach i hulaj dusza
|
|
|
Zazwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie jakoś ukradniem i nic nie znaczysz dla mnie, jeszcze. I chodź mieszkamy w jednym mieście to wcale się nie znamy, przedstawiają nas znajomi wreszcie
|
|
|
rzucasz krótki uśmiech, ja piję wódki łyk
|
|
|
chwilę później wpadasz na mnie w przedpokoju, twoje oczy smutne chyba patrzą prosto w moje
|
|
|
Nic nie mówisz znów, ja milcze też ale oboje mówimy " chyba chce, lecz wybacz, wiesz trochę się boje "
|
|
|
I tak zanim się poznamy domyślamy się co to drugie ma na myśli przez ten pierwszy miesiąc i z tych niedopowiedzianych spojrzeń,gestów, słów rodzi się zainteresowanie by czas zepsuć to mógł.
|
|
|
Czas nieubłagalnie mija, znasz mnie kilka lat już, tłumaczymy sobie że dziś wszyscy żyją tak tu. Myląc brak słów z całkowitym zrozumieniem, mijam Cię zazwyczaj w drzwiach, chyba patrzysz prosto w ziemie.
|
|
|
Rozmawiamy rzadziej, częściej to milczenie, wreszcie krzyczysz coś o niczym, co naprawdę ma znaczenie
|
|
|
Wracasz z pracy późno ja znów muszę wyjść, rzucasz luźno ' no to trudno ', co to znaczy to wiesz tylko ty
|
|
|
I przykro mi że znów się mijam z tobą, dziś Ty wyszłaś, przypominam sobie jak lubiłem się ciebie domyślać
|
|
|
|