 |
W założeniach to nawet nie wiem, czy powinno mnie to poruszać, interesować, wzbudzać podziw czy żal lub jeszcze jakąś inną reakcję. Od niechcenia odczytuję te wiadomości, odpisując cokolwiek z ulgą, że bliższa relacja z tą osobą mnie już nie dotyczy. Zero imponowania. Duma po jednej odmowie wyjścia na piwo, by potem się zjarać jointem? Zioło, alkohol, fajki na porządku dziennym bez jakiejkolwiek umiejętności wymówienia słowa "wystarczy". Do maksimum i ponad granice, z używkami uznanymi za największy priorytet, odsuwając na bok przyjaciół, dziewczynę i inne, jak sądziłam, ważniejsze sprawy. Bezmyślność, pochopność, tak jakby świat mógł poczekać, jakby to co jest tu i teraz nie miało żadnego wpływu na jutro. Puste obietnice w słowach: "zmienię się, mam dla kogo", by nie robić nic, czekać, aż wszystko zmieni się samoistnie.
|
|
 |
Za mało Cię mam. Wyczuwalny niedobór Twojej obecności, który zdaje się być nie do wyeliminowania. Nawet kiedy już będziemy mieli to mieszkanie, irracjonalnie z tą wanną w sypialni i będziemy my o poranku z kawą zagrzebani w kołdrze, udający rozleniwionych, a w rzeczywistości nie mogących rozstać się ze swoim wzajemnym ciepłem, będą te wspólne wieczory, noce - i nawet wtedy przywykniemy i znów, znów będzie Cię za mało tutaj dla mnie, jak narkotyku, który nigdy nie poznał granic.
|
|
 |
Wykręca mi ręce, a przy pierwszym skrzywieniu na twarzy daje mi buziaka. Mocno ściska mi kostki w dłoniach, by chwilę potem najczulej zamknąć ją w swojej. Łapie mnie za ramiona i próbuje wrzucić pod autobus, po czym zamyka mnie w objęciach i całuje w czoło. Drażni się ze mną, mówiąc jaki obrzydliwy mam brzuch, nogi, wątrobę, a potem delikatnie każdej dostępnej części ciała dotyka z czułością. Mówię, że Go kocham, a On posyła mi nikły uśmiech i oznajmia, że nie jest już tak jak na początku. Kładę Mu dłonie na torsie, pytając jak jest, a On pochyla się i szepcze mi do ucha "kocham Cię mocniej".
|
|
 |
ciekawe czy będzie cię dotykał inny facet,
to wtedy my jak syzyfowe prace, chciałbym zabrać cię na bardzo długi spacer,
na bardzo długi i nic nie mówić,
zabiorę cię do krainy mojej miłości, gdzie nie ma znajomych fałszu i zazdrości, przecież jesteśmy już dorośli, popłyńmy razem nie chcę samotności
|
|
 |
się porobiło, już nie dzielimy razem ławki, choć kiedyś byliśmy jak szlugi z jednej paczki
|
|
 |
każdy chce wyjść z cienia i spełniać swe marzenia, dlaczego więc wpierdalamy się w uzależnienia?
|
|
 |
czy Ty też tak to czujesz? powiedziałem jej tak, teraz kurwa żałuję
|
|
 |
to ten świat, na niego łatwo zrzucic wine, to ten świat, a nie my jest skurwysynem, kocham Cię przecież wiem, pamiętam, może jednak spędzimy razem święta
|
|
 |
-a co z Panem Bogiem? -dziś jest sobota, z Bogiem pojednam się w niedziele / 8 mila
|
|
 |
'Są we mnie takie kwiaty, których nie zerwiesz pewnie,
Choć spisali mnie na straty, gdy ja spisywałem wiersze.'
|
|
 |
"spójrz mi w twarz i powiedz:
skurwysynu! nienawidze cię! na wieki odejdź...
sam nie wiem co czuć mam - Bóg, na przeciw lustra,
to najgorsza spowiedź jaką zostawiłeś na mych ustach!"
|
|
|
|