 |
gdyby nie mizantropia, może umiałbym ciebie, gdyby nie moja fobia, przeżyłbym odrodzenie, gdyby nie ten pokój, może wyszedłbym stąd, gdybym nie był sobą, może byłbym tobą, co?
|
|
 |
I chyba nie potrafię powiedzieć, że nie chciałbym ciebie mieć
|
|
 |
stoimy obojętni wiemy, że nie ma szans, odwracamy wzrok, przestaliśmy już próbować nawet, uparte myśli w durnych, upartych głowach
|
|
 |
jest tyle rzeczy, których nie zapomnę, nawet gdybym leczył się
|
|
 |
Weź głęboki oddech, Najlepiej weź i za mnie. Tratwa nam się psuje, A ciemnawo tam na dnie. Prąd stanowczo żwawy, Niezbyt można uciec. Brzeg ma ostre skały, A liną nie dorzucę. Trzymaj się mnie mocno, Jak tonąć to razem. Pozostań tym ostatnim, W mych oczach obrazem...
|
|
 |
daję słowo
nie pozwolę Ci mnie opuścić.
|
|
 |
Mieć siebie, resztę spalić, aż zostanie tylko to, co pomiędzy nami.
|
|
 |
Wzloty, upadki, zyski i straty,
raz ja ponad nimi znów one nade mną
|
|
 |
plusy minusy, raz kurwy raz ziomy
się cieszą ze śmierci a płaczą na stypach
|
|
 |
Emocje pierdolą się uwierz na słowo.
|
|
 |
Wiesz, który to rok, który miesiąc
upadki nie bolą, zwycięstwa nie cieszą
|
|
 |
pytam się znów moich bliskich dlaczego
nie chciałem być ponad tym wszystkim jak niebo, jestem jedynie może choć ponad glebą.
|
|
|
|