 |
Czasem danie komuś drugiej szansy, to jak danie mu kuli, bo nie trafił Cię za pierwszym razem.
|
|
 |
|
Wiesz bo to jest tak, że przytakuję z uśmiechem kiedy mówi, że mnie kocha ale gdzieś głęboko czuję, że wcale tak nie jest. Od jakiegoś czasu coraz bardziej zaczynam wgłębiać się w jego słowa odnajdując drugie, gorsze znaczenia. Nie potrafię rozmawiać z nim tak beztrosko jak kiedyś. Wybaczyłam ale wciąż nie mogę pogodzić się z faktem, że mnie zdradził. Nie umiem tego zrozumieć dlaczego mimo przysięganego tak wielkiego uczucia z jego strony on to zrobił, kurwa nie umiem.
|
|
 |
Ty to przecież znasz, nie muszę Ci tłumaczyć. Znasz te założenia - żeby z niczym się nie spieszyć, nie popędzać, dla naszego dobra, dla dobra naszych serc. Dla nich, a właśnie one przede wszystkim popychają nas do dalszych kroków w zastraszającym tempie, moje łaknie Jego i vice versa. Wszystko ma być powolne i mamy się tym delektować, pierwszymi krokami, pierwszymi kiełkującymi uczuciami, a idziemy do łóżka i jest najcudowniej, i On, On jest najbliżej mnie jak to możliwe, a serce szaleje i pieprzy te zahamowania. Ma jeden warunek - Jego. Tu obok. Teraz.
|
|
 |
Są takie zdania, po których kropka brzmi doprawdy niezwykle wyraźnie.
|
|
 |
Bo czasem jest tak, że człowiek po prostu chce usiąść, żeby popłakać. I, choćby nie wiadomo jak bardzo się powstrzymywał, łzy w końcu się pojawią.
|
|
 |
Codziennie roztrzaskuję się o grunt. Jestem szklana. Krucha. Codziennie rozpadam się, a Ty... Ty mnie składasz, choć moje szkło rani Ci palce. Codziennie.
|
|
 |
Budzi się przez moje włosy łaskoczące Go po nosie. Otwiera oczy i nie może przeżyć tego, że wstał, a ja wciąż o czymś śnię. Zaczyna gryźć mnie po brzuchu, a widząc moje momentalnie rozchylone powieki i wściekłe spojrzenie, uśmiecha się najsłodziej na świecie. Zakręca moje loki na swoich palcach mrucząc pytanie, czy Go kocham. Do południa jest na mnie obrażony, kiedy półprzytomna mamroczę Mu o poranku stałe "kocham, kocham, ale daj mi spać".
|
|
 |
Byłeś najważniejszym elementem całej tej układanki. Wraz w Twoim odejściem jakby cień padł na tą część i zwyczajnie nie mam pojęcia, które elementy dopasowywać. Wybieram przypadkowe na siłę próbując je wcisnąć w którekolwiek miejsce, a te zaginają się tylko, niszczą, a ja mam coraz mniej sił i cierpliwości. Potrzebuję Twojej pomocy. Potrzebuję jak nigdy dotąd.
|
|
 |
Schylił się w moją stronę, biodrem zahaczając o kieliszek z winem, które momentalnie poplamiło czerwienią Jego koszulę. Czekałam na reakcję. Czekałam aż zacznie się irytować, marudzić o tym, ile owa koszula kosztowała. Czekałam na jakikolwiek objaw tego, co było mi tak bliskie, a czego nienawidziłam. - Pieprzyć to - mruknął, po czym złapał w dłoń przewrócony kieliszek i postawił Go delikatnym gestem na podłodze. - Żeby nie pękł, żebyś się nie pokaleczyła, Kochanie - dodał, zaczynając mnie delikatnie całować, tak delikatnie, że przestawałam myśleć, a resztami funkcjonującego rozumu, uświadomiłam sobie tylko jak inny od reszty jest, jak poukładane są Jego priorytety w których pieniądze nigdy nie miną uczuć w pięciu się ku górze.
|
|
|
|