 |
nasze błędy i mętlik w nas samych i którędy wracamy gdy nas więzi pętlami
|
|
 |
mógłbym mówić Ci o bólu, lecz schowam go w kieszeni
|
|
 |
głupcy, którzy ze mną chcą zamienić się miejscami. spokojnie, chcesz? to oddam ci swój bagaż i popatrzę z boku jak szybko się wypierdalasz
|
|
 |
siedzę sobie gdzieś z boku,
nikt mnie nie widzi, palę skręta, atmosfera wokół jakaś nieprzyjemna,
coraz bardziej napięta
|
|
 |
mój głos odbija się od pustych ścian,
a to jest miejsce gdzie zasypiam sam
|
|
 |
sucho mi w gardle Ty jesteś mój tlen.
kocham Ciebie i patrzę na ręce,
chwile miłe i nie ma ich więcej
|
|
 |
mam pełen słoik słonych wspomnień o Tobie
|
|
 |
całe życie próbuję sam odnaleźć się w tym tłumie.
niby wiem prawie wszystko, ale mało rozumiem
|
|
 |
każą nam ciągle iść, zostawić problem, żyć.
by za zakrętem znów poczuć jak życie kopie w pysk
|
|
 |
choć różne są dni, mijają zawsze bezpowrotnie
|
|
 |
nasz rap jest wszędzie,
o nas słychać to ta muzyka jest, jak powietrze,
ty wiesz, że to miasto nią oddycha
|
|
 |
widzę przyjaciela też nie mówi nic,
poza słowami: „żyj” i „pozwól żyć”
|
|
|
|