 |
cywilizacja lalek i polowanie na lek
co namaluje szczęścia brzeg,
wierzą i grzeszą, a grzeszą bo wierzą w grzech
|
|
 |
aż po idealny błękit, mętlik
w anonimowej sieci zamknętej w pętli
|
|
 |
algorytmu potęgi serwery serwują serpentyny snów
|
|
 |
słowa bez emocji wyrazu, bez wyrazu twarzy zaczynają parzyć, drażnić, ważyć
więcej niż mogą znaczyć, oto nafaszerowane prostotą jak nigdy dotąd
|
|
 |
trwają te dni, kiedy od początku usłyszałem serce, które dał mi bit,
wtedy nie wiedziałem, jeszcze nie myślałem,
że chce we mnie żyć
|
|
 |
młodzieńczy hip hop z czasów wódki, blanta kontra zajawka kompakt - życiowa szansa,
wracam do czasów, gdy grały pierwsze bębny, które żyją w nas nadal możesz być pewny
|
|
 |
ja płynę, przepraszam cię, puszczam z dymem
|
|
 |
weź rusz dupsko! na każdym rogu czai się okazja
jakich mnóstwo, by z godnością patrzeć w lustro
|
|
 |
co rano każą nam wstać, umyć twarz przed lustrem
potem nakleić na nią uśmiech
|
|
 |
ej, w swej głowie nosisz kosmos, człowieku
możesz wszystko osiągnąć, gdy chcesz nie ma reguł
|
|
 |
im więcej rzeczy dotykają zmiany
tym więcej z nich zostaje takich samych
|
|
 |
rap, głośniki, moja podróż po pętli,
pamiętam to jak dziś, gdy piszę nie muszę tęsknić
|
|
|
|