 |
ona czuje się bezpiecznie, jakbym ją zamknął w sejfie. bo choć kończy się powietrze, cieszy się, że jestem tu. wie, że w niej jestem i wie, że w niej będę, bo zrobiłem dla niej więcej niż niejeden chuj
|
|
 |
liczą się czyny nie chęci, w naszym przypadku słowa to czyny, jedyny wyjątek to gdy po melanżu obiecuję, że jeszcze się zobaczymy
|
|
 |
twarze z tamtych lat rozpłynęły się jak tamte dni i gdy wracam do domu sam, nie czeka na mnie nikt
|
|
 |
zawsze było dużo wódki, między nimi dużo kłótni
|
|
 |
już nie potrafię częściej odpuszczać dni przecież nie odda nam nikt żadnego z nich i znowu wychodzę pić
|
|
 |
daj mi miejsce przy oknie, wiesz, może być obok tamtych dwóch, znowu wyszło odwrotnie – mieliśmy razem być tu, mieliśmy wszystko dzielić na pół, ten zwyczajny sukces i niezwykły ból i nie dotarłbym tu, gdybym nie szedł z Tobą a paradoksalnie nie chce mieć Cię obok
|
|
 |
przeszliśmy razem wiele dróg, umarliśmy tyle raz już
|
|
 |
nie wiem czego nienawidzę bardziej – czy tego miejsca czy Ciebie, nie umiem myśleć już o tym, zastanawiam się czemu nie wiem, nie umiem słuchać dłużej, patrzeć głębiej, widzieć więcej, mała, proszę opuść te ręce; ja nie mam więcej sił, Ty rozumiesz ten syf, rozumiesz cokolwiek z tych wszystkich dni? bezsens, mówiłem zawsze, że tego nie chcę.. już nie wiem czy Cię kocham, czy tylko pieprzę i nie wiem czy Cię mam czy tylko tu jesteś i czy te parę metrów to nasze miejsce
|
|
 |
wyszedł znów wielki chuj z tego co było w planie
|
|
 |
zdejmij z głowy problem, po co martwić się na zaś?
|
|
 |
nie pierdol, że nie, prawda kłamcę w oczy razi,
niczym wrzątek parzy, spróbuj to zajarzyć
|
|
 |
ty w tym syfie tkwisz, no bo wpadłeś po uszy, gówno z tego zostało, mało co cię już ruszy
|
|
|
|